Rok temu Filip Chajzer przeżył rodzinną tragedię. Doszło do wypadku, w którym w samochodzie prowadzonym przez jego teścia zginął jedyny syn dziennikarza, Maksymilian. Choć koledzy z pracy i fani wspierali Chajzera, w sieci pojawiły się też niezrozumiałe nienawistne i okrutne komentarze.
Przypomnijmy: Tak zaczęło się obrażanie zmarłego syna Chajzera: "To co, szkalujemy? ZIEJMY NIENAWIŚCIĄ!"
Wiele komentarzy pojawiło się na społecznościowych profilach dziennikarza oraz w prywatnych wiadomościach. W końcu Chajzer postanowił z tym walczyć i zaczął publikować na Facebooku prywatne dane autorów.
Akcja przyniosła efekty, gdyż jego fani zidentyfikowali jednego z komentujących i go pobili. Wtedy ten interweniował u reportera przepraszając i prosząc o ratunek.
To, co napisałem, jest karygodne. Proszę skasuj to, bo mnie z pobili z FB - napisał.
Ostatnio Chajzer udzielił wywiadu Cannabis News, w którym przyznał, że jest zadowolony z efektów, jakie przyniosła jego akcja. Za największy sukces uważa to, że nie pojawiają się już kolejne nienawistne komentarze. Przyznał też, że działanie było spontaniczne i nie konsultował go z prawnikami.
To już się skończyło, bo kilka miesięcy temu przeprowadziłem kilka radykalnych akcji i to się ucięło - powiedział. Nie ma, nie istnieje. Musiał dostać jeden człowiek w twarz, tak realnie, fizycznie, na ulicy, i to musiało zostać pokazane, i w tym momencie ta przestrzeń wirtualna i realna zaczęły się rozumieć. Dostał od obcych ludzi, których nie znał i których ja też nie znałem. To był bardzo radykalny krok, ale absolutnie się go nie wstydzę.
Po prostu tak czułem i tak zrobiłem i to przyniosło swój realny skutek. Czy ja go wystawiłem? On powinien dostać kilka razy bardziej, tak mi się wydaje.
Chajzer zapewnił też w wywiadzie, że jest za pełnym wsparciem państwa dla leczniczej marihuany. Przyznał, że w skrajnej sytuacji bez wahania zdecydowałby się zdobyć nielegalną marihuanę i leczyć nią dziecko.
Tak, stałbym się przestępcą. Dla swojego dziecka stałbym się przestępcą, mógłbym zaryzykować odsiadkę, nie miałoby to żadnego znaczenia. I dlatego tak cholernie tych rodziców rozumiem.
Filip zaangażował się też w działania na rzecz legalizacji leczniczej marihuany gdy poznał podczas terapii grupowej rodziców chorych dzieci, w tym Pauliny Janowicz, której 4-letnia córka zmarła z powodu braku leków.