_
_
Ze wstępnych szacunków branży turystycznej wynika, że w tym roku rekordowa ilość Polaków wyjechała na wakacje. Najwięcej z nich wybrało Bałtyk. Jak podaje Newsweek, tego lata Wybrzeże odwiedzi co najmniej pół miliona wczasowiczów więcej niż w zeszłym roku. To oznacza, że przez polskie plaże przewinie się od 7,5 do 8 milionów turystów.
Tygodnik sugeruje, że ta liczba jest rezultatem rządowego programu 500+. Niestety, ekspertka Newsweeka, Dorota Zawadzka czyli telewizyjna Superniania twierdzi, że większość turystów, zwłaszcza tych, którzy po raz pierwszy wyjechali na wakacje, nie jest pewna, jak się zachować.
Największy tegoroczny szok? Matka, jak gdyby nigdy nic myjąca w morzu ubrudzone fakaliami dziecko - relacjonuje Zawadzka, która w ramach tegorocznej akcji edukacyjnej odwiedziła już większość nadmorskich ośrodków. To bije oo oczach, ten nawał rodzin z dziećmi. Z jednej strony fantastycznie, bo wiele maluchów pierwszy raz w życiu zobaczyło morze. Niektóre nawet nie wiedzą, jakie. Mówię Bałtyk, a one oczy szeroko otwarte. Pytam, co jest po drugiej stronie morza - nie wiedzą. Zdarza się odpowiedz: Tunezja. Pytam, co to wydmy? Słyszę: wydmy to miejsce, gdzie robi się kupę. Jedzą te wszystkie frytki, gofry, ryby na starych tłuszczach i nie wytrzymują.
Pewnie dlatego na plażach przeważają reklamy środków na rozwolnienie. Podobne obserwacje na temat nadmorskiej kuchni miała niedawno Agata Młynarska. Oberwało jej się jednak, że przesadza. Zobacz: Agata Młynarska narzeka na Polaków nad morzem: "Zjechali się państwo Kiepscy"
Zawadzka uważa, że jednak nie. Jednak główny problem, jej zdaniem, polega na tym, że wakacje nad morzem nie należą do tanich i ciężko sfinansować je z rządowego dodatku na dziecko.
Gorzej, że dowiedzieliśmy się, jaka naprawdę jest polska rodzina - komentuje w Newsweeku. Nie chodzi o brak obycia. Nawet nie o to, że ludzie nie wiedzą, że na wydmach nie załatwia się potrzeb, że tych koszulek patriotycznych z Wołyniem nie zmieniają przez kilka dni. Chodzi o to najbardziej, że ojcowie, matki też, są na plażach pijani i agresywni. Że widzimy nad polskim morzem tabuny ludzi, którzy nie radzą sobie ze swoimi frustracjami, bo ich na nic nie stać. Ich dzieci zobaczyły ten cały nadbałtycki jarmark kiczu i próżności i nie chcą już odpuścić. Nie chcą już tylko lodów na patyku, łakną większych atrakcji. Problem w tym, że nie ma na to kasy. W życiu nie widziałam takiego napięcia jak dziś nad Bałtykiem. Ludzie w ogóle ze sobą nie rozmawiają, nawet na stołówkach. A jak już muszą to komunikują to wyłącznie za pomocą kurwy. Z dziećmi też. Podchodzę, pytam, czy państwa dziecko jest głuche? I co słyszę? "Chcesz w ryj?".
_
_