Wielka dama polskiej sceny, Nina Andrycz, zmarła 31 stycznia 2014 roku. Bezdzietna aktorka przed śmiercią cały swój majątek zapisała Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Podobno chodziło o kwotę 100 tysięcy złotych. Do tej pory uzbierały się jeszcze odsetki, gdyż bank do tej pory nie wypłacił spadku po zmarłej aktorce.
Andrycz miała konta w dwóch bankach. Początkowo żaden z nich nie chciał pożegnać się z jej oszczędnościami. Po nagłośnieniu sprawy przed media, jeden z banków zdecydował się wypłacić WOŚP ponad 36 tysięcy złotych z lokaty zmarłej artystki.
Drugi zaś hojnie zasilił konto WOŚP kwotą 296,25 złotych.
Jak szacuje rzecznik Orkiestry, Krzysztof Dobies, w banku zostało jeszcze około 80 tysięcy.
Wiemy, że przed śmiercią Niny Andrycz z jej rachunku dokonano wpłaty na jeden z funduszy tego banku - mówi w rozmowie z katolickim tabloidem Dobry Tydzień. Zwróciliśmy się o te środki. Niestety, otrzymaliśmy odpowiedź, że WOŚP nie dziedziczy jednostki uczestnictwa funduszy. Tymczasem fundusz to jeden z produktów oferowanych przez bank. Tak więc środki, o których myślała Pani Andrycz jako o zdeponowanych w placówce, są dla nas niedostępne.
Spadek po Ninie Andrycz miał został przeznaczony na dofinansowanie warszawskiego szpitala im. prof. Orłowskiego na warszawskim Powiślu.
Pomyśleliśmy, że najlepiej będzie przekazać pieniądze szpitalowi, w którym zmarła - wyjaśnia Jerzy Owsiak. Na ultrasonografy lub łóżka.
Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że pieniądze pozostaną w banku.