Na początku stycznia Hanna Lis trzeci raz w karierze straciła posadę w TVP. Wtedy postanowiła zrobić to co wszystkie celebrytki pragnące jakoś istnieć w mediach. Założyła konto na Instagramie, gdzie publikuje zdjęcia z wakacji oraz chwali się sławnymi znajomymi. Niedawno Hania wróciła do ramówki biorąc udział w show Azja Express. Na temat duchowej przemiany w trakcie programu opowiedziała w wywiadzie dla Vivy.
Zobacz:Hania Lis zwierza się w "Vivie": "Wyjazd do Azji bardzo mnie zmienił. Kupiłam buty za 60 ZŁOTYCH"
Okazuje się, że Lis nie miała wyboru i musiała skorzystać z oferty Edwarda Miszczaka, który zaproponował jej powrót w nowej odsłonie. Na udział w programie Agnieszki Szulim zdecydowała się z powodów finansowych.
Utrata pracy i środków do życia, bo wbrew temu, co się mówiło, nie dostałam żadnej odprawy, nie jest czymś szczególnie przyjemnym, gdy ma się na utrzymaniu dwoje dzieci i chorą mamę - mówi Hania. Przez pierwsze dwa tygodnie słyszałam, że stan jest beznadziejny, więc żegnałam się z mamą kilka razy dziennie, za każdym razem, gdy opuszczałam OIOM. Byłam jednak tak wycieńczona, że spokojnie mogłabym zapomnieć, jak sama się nazywam. Być może powinnam wtedy zrezygnować z pracy na jakiś czas, ale po prostu nie stać mnie było na to, żeby nie pracować.
Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt dzieciom i mamie - dodała.
Wydawało nam się, że Hania ma męża, który jest redaktorem naczelnym Newsweeka i zapewne całkiem nieźle zarabia. Przynajmniej wystarczająco na wakacje w Afryce, na które właśnie poleciał. Warto także zauważyć, że przez 10 stron wywiadu Hania ani razu o nim nie wspomniała.
Przy okazji bardzo oszczędna Lisica właśnie bawi się na Mykonos. Zobacz: Przetakiewicz, Lis i Jemioł tańczą na greckiej wyspie