Ksiądz-nacjonalista Jacek Międlar, nazywany "duszpasterzem narodowców", szybko stał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych duchownych w Polsce. Z powodu skandali z jego udziałem kilka razy był przenoszony do różnych parafii, a ostatnio ma kłopoty z prawem. Za odprawienie mszy dla nacjonalistów w katedrze w Białymstoku został oskarżony o szerzenie nienawiści. Kolejny pozew wpłynął od posłanki, która zgłosiła pierwsze przestępstwo, gdy groził jej... ogoleniem głowy.
Duchowny, który o byłym papieżu Benedykcie XVI napisał, że "zaorał" papieża Franciszka i nawołuje do wojny przeciwko Żydom (!) mimo zakazu udzielania się w mediach, wygłasza kazania na kanale na YouTube. Najwyraźniej jego przełożeni nie mają nic przeciwko temu, bo choć - jak podaje Rzeczpospolita - podtrzymują "zakaz kontaktów z mediami", pozwolili mu wrócić do domu zakonnego w Tarnowie.
Nagłe ocieplenie relacji Międlara z zakonem jest o tyle dziwne, że czekają go procesy karne, ale dodatkowo został zganiony przez przewodniczącego Episkopatu Polski, arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. Hierarcha wyraził "zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej".
Choć Międlar wielokrotnie złamał zakazy swojego zakonu publikując filmy oraz tekst w gazecie, jeszcze przed wakacjami otrzymał propozycję sfinansowania mu wyjazdu na studia do USA. 27-latek nie przyjął jej. Według Rzeczpospolitej teraz do jego obowiązków będzie odprawianie mszy w Tarnowie, który jest znany z silnego oddziału ONR-u. Nie poprowadzi jednak zajęć z religii w szkołach.
Gdyby nie wrócił, w świetle przepisów prawa kanonicznego byłby traktowany jako zbieg. Groziłoby mu za to wydalenie ze zgromadzenia - dziennik cytuje informatora, duchownego zaangażowanego w powrót Międlara do Tarnowa. Niewykluczone, że będzie mógł pójść na dodatkowe studia. Ale zakaz dotyczący wystąpień publicznych został podtrzymany.