Twórcy filmu Smoleńsk uznali, że najlepszą "promocją" dla ich filmu będzie jej brak. Dziennikarze, którzy pojawili się na premierze filmu, nie zostali wpuszczeni na jego projekcję, a wśród gości nie było części rodzin ofiar katastrofy, gdyż nie zostały one zaproszone. Wejściówkę otrzymała z kolei Doda (z której jednak nie skorzystała), zaś na ściance pozowały Anna Samusionek i Joanna Majstrak.
Mimo to o filmie wciąż sporo się mówi, głównie w negatywnym kontekście. Opinie krytyków są miażdżące, a aktorzy wstydzą się, że w nim zagrali:
W założeniu "dzieło" Krauzego prezentuje wersję wydarzeń zgodną z poglądami Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości – zgodnie z nią w Smoleńsku doszło do zamachu, w który zaangażowani są Władimir Putin i Donald Tusk.
I choć od katastrofy minęło sześć lat, spory o budowanie pomników i "prawdę" historyczną wydają się nie mieć końca. Sytuacja ta wyjątkowo irytuje Annę Dereszowską, która w jednym z wywiadów wyznała, że denerwuje ją zawłaszczanie sobie miłości do ojczyzny i stawianie ofiar katastrofy smoleńskiej na równi z bohaterami Powstania Warszawskiego:
Jest mi głupio, gdy dzwonią do nas znajomi z zagranicy i niepokoją się sytuacją w Polsce. Mój brat od lat mieszka, pracuje za granicą i mówi, że nasz kraj jest coraz częściej postrzegany jako niedemokratyczny. Szkoda, bo jestem dumna z tego, że jestem Polką. Uczę swoją córkę historii. W rocznicę powstania warszawskiego zabrałam ją do centrum, żeby o 17 mogła się zatrzymać i oddać hołd powstańcom. To było dla nas wielkie przeżycie. Frustruje mnie, gdy bohaterów tamtych dni próbuje się stawiać na równi z ofiarami katastrofy lotniczej. W takich momentach jest mi wstyd.
Przypomnijmy, że mimo ogromnych kontrowersji, Smoleńsk nie jest jak na razie kinowym hitem: