Głośna premiera Smoleńska w reżyserii Antoniego Krauzego nie okazała się takim sukcesem, jak oczekiwali politycy. W pierwszy weekend wyświetlania filmu w kinach, Smoleńsk obejrzało tylko 100 tysięcy osób. W zdobyciu nowych widzów nie pomogą raczej recenzje aktorów, którzy zgodzili się zagrać u Krauzego.
Redbad Klijnstra, który w Smoleńsku wcielił się w rolę szefa stacji telewizyjnej, zdecydował się udzielić wywiadu Gazecie Wyborczej. Broni w nim Antoniego Krauzego, który, jego zdaniem, jest niesprawiedliwie krytykowany. Odwrócili się od niego przyjaciele, którzy nie chcieli z nim rozmawiać:
Ja uważam, że wyszło, ale zawsze może być lepiej. Przy takim potencjalne można było zrobić coś, co będzie jeszcze mocniej przekazywało, co reżyser chciał przekazać. Chciał pokazać mechanizmy kłamstwa, manipulacji i jej ofiary. I równie mocno poukładać pewną sekwencję zdarzeń z udokumentowanych informacji i dostępnych faktów - wyjaśnia Klijnstra.
Po drugie, wyszło, jak wyszło, bo wielu aktorów i twórców kiedyś współpracujących z panem Antonim mu odmówiło. Ludzie z jego pokolenia, jego przyjaciele mu odmówili. Niektórzy nie chcieli z nim nawet rozmawiać, nie mówiąc już o przeczytaniu scenariusza. To jest ciekawe. I że on może pozwolić sobie na ten film, bo karierę już zakończył i może się wystawić na pewny, jak widać, atak.
Redbad opowiada w wywiadzie, że wątpi w prawdziwość oficjalnych raportów po tragedii ze Smoleńska między innymi dlatego, że w Polsce nie ma jeszcze wraku tupolewa. Holendrzy za to złożyli samolot i z rekonstrukcji maszyny wynika, że uderzyła w niego rakieta. Aktor dodaje, że nie wierzy w uderzenie w brzozę, bo "zna inne zapisy".
"Smoleńsk" to na pewno jest fakt. Fakt społeczny. I cieszę się, że powstał. Powstał film nie o zamachu, ale o potwornej manipulacji i oszustwach, i przede wszystkim o tragedii rodzin - wyjaśnia Klijnstra. Mam nadzieję, że akurat o tym, co przeżyli bliscy ofiar, powstanie jeszcze wiele obrazów, ale to pierwszy film, w którym ktokolwiek z wrażliwych ludzi się mierzy z tym tematem. Kto następny? Bo to temat nadal w moim środowisku wyparty albo używany tylko plakatowo, do doraźnych politycznych wypowiedzi.
Ten film nie mógł powstać przez wiele lat i na pewno jest przenoszony. Ale też nigdy nie było dobrego momentu na premierę. Gdyby go pokazać przed wyborami, padłyby oskarżenia, że wspiera PiS w wyborach. A teraz z kolei się mówi, że w ogóle nie ma znaczenia, bo PiS i tak ma władzę - dodaje.
Sam Redbad przyznaje, że popiera Prawo i Sprawiedliwość, chociaż w ostatnich wyborach głosował na inną partię. Lubi też prezydenta Andrzeja Dudę, który "przywraca honor i godność Polakom".
Duda godnie reprezentuje Polskę. Przywraca honor i godność Polakom - ocenia aktor. Zarazem jest pragmatykiem w polityce zagranicznej. Podobnie jak Lech Kaczyński jest państwowcem i wraz z małżonką stawia człowieka jako żywą jednostkę w centrum.