Krystyna Janda wyznała w udzielonym dziś rano w wywiadzie wRadiu Zet, że dwa razy zmuszona była przerwać ciążę, która zagrażała jej życiu. Jak wspominała, trafiła do szpitala po omdleniu na pokładzie samolotu, z silnym krwotokiem. Teraz aktorka protestuje przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej - zmiana prawa spowoduje bowiem sytuacje, w której ratowanie ciężarnej może się skończyć dla lekarza prokuratorskimi zarzutami.
Do sprawy błyskawicznie odniósł się już pozostający od kilku tygodni w antyaborcyjnym pobudzeniu Tomasz Terlikowski. Podobnie jak jego żona Małgorzata twierdzi, że wszyscy, którzy sprzeciwiają się zaostrzeniu prawa, dotknięci są "syndromem postaborcyjnym".
Krystyna Janda przyznaje się do aborcji. I aż trudno nie dostrzec, że całe to gadanie o wolności, czarnych marszach, poniedziałkach strajowych ma przykryć wyrzuty sumienia - napisał na Facebooku. To nie żaden czarny marsz, to spotkanie kobiet dotkniętych syndromem, które chcą się przekonać, że przecież nic się nie stało. Tym bardziej trzeba się za nie modlić. Panowie, w poniedziałki różańce w dłoń.