Kardashianki lata temu nauczyły się zarabiać na skandalach wokół swojej rodziny, więc naprawdę trudno stwierdzić, co jest ich prawdziwym problemem, a co wykreowaną sytuacją. Ostatnio cały "klan" żyje związkiem Roba Kardashiana z ciężarną Blac Chyną. Biją rekordy oglądalności dzięki doniesieniom, że narzeczona Roba zdradziła go, a ojcem dziecka jest Pilot Jones, aktor z serialu Glee.
Po ujawnieniu kontrowersji siostry Kardashian odwróciły się od Blac Chyny. Kylie zorganizowała "baby shower", na który... nie zaprosiła ciężarnej matki, a jedynie Roba. Ten zemścił się publikując numer telefonu siostry na Twitterze.
Mimo tych problemów Rob cały czas ma wsparcie ze strony Kim, która przygotowuje go do roli ojca (zobacz: Kim Kardashian uczy brata zakładać pieluszkę: "Lubią, kiedy jest ciasno, jak w łonie matki"). Z tego powodu razem z Chyną postanowili nadać imię córce na cześć siostry, która publikując swoją seks-taśmę w internecie zagwarantowała całej rodzinie dostatnie życie.
Niestety, pomysł nie do końca spodobał się "oryginalnej" Kim...
Gdy Kim się dowiedziała, wcisnęło ją w fotel. Nie wiedziała, co ma powiedzieć - Radar Online cytuje znajomego Kardashianów. Przeciągnęła matkę na swoją stronę i chce, żeby ją wsparła. Niestety, reszta rodziny uważa, że to świetny pomysł na imię.
Przyszli rodzice postanowili, że odróżnią imię córki od siostry Roba, pisząc je "Kym".
Jeszcze bardziej zszokowali Kim, gdy jej powiedzieli, że chcą pisać mię córki przez "y".
Kłótnia o imię dla dziewczynki może się przerodzić w wojnę prawną, gdyż Kim bardzo dba o wyjątkowość swojego imienia - stało się jej marką, a od wizerunku zależą jej kolejne kontrakty.
Kim może złożyć papiery do sądu jeżeli ta dwójka nie zaniecha pomysłu - twierdzi znajomy celebrytki. Ona ma świadomość, że dwie Kim Kardashian na świecie mogą wpłynąć na jej markę.
Córce Roba można tylko współczuć, że jeszcze przed urodzeniem stała się problemem dla swojej rodziny. Witamy w show biznesie.
