Po masowych protestach w całej Polsce prace nad radykalną ustawą aborcyjną, która karałaby lekarzy za ratowania życia ciężarnych kobiet, a je same zmuszała pod groźbą więzienia do rodzenia dzieci z gwałtów, zostały wstrzymane. Triumf zmobilizowanych i wściekłych na polityków kobiet był niestety chwilowy. Szybko okazało się, że PiS zamierza i tak przegłosować zaostrzenie prawa aborcyjnego. Politycy partii rządzącej nie ukrywają, że ich zdaniem kobiety powinny rodzić zdeformowane i niezdolne do życia dzieci. Przyznał to teraz otwarcie sam Jarosław Kaczyński.
Będziemy dążyli do tego, by aborcji w Polsce było dużo mniej niż w tej chwili - powiedział w rozmowie z PAP lider Prawa i Sprawiedliwości. W dalszym ciągu jest sprawa prawnych rozwiązań odnoszących się, na różnym poziomie, być może nawet w ramach obecnej ustawy, do aborcji ze względu na stan płodu, a w szczególności ze względu na zespół Downa. Legalnych aborcji jest teraz rocznie około tysiąca, z tego ogromna część spowodowana jest zespołem Downa. Mamy nadzieję, że niedługo już tego nie będzie, taki jest nasz cel. Trzeba to jednak odpowiednio przygotować.
Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię - wyjaśnił. Czy to oznacza, że zobaczymy kolejne protesty?
Te słowa ucieszą na pewno Tomasza Terlikowskiego, który modli się o surowe kary dla kobiet nie chcących rodzić śmiertelnie chorych dzieci. Był tak wściekły z powodu Czarnego Protestu, że porównał manifestujące kobiety do SS-manek.
Przypomnijmy te słowa nienawiści: Terlikowski porównuje uczestniczki "Czarnego protestu" do... SS-manek!
Tak wyglądał marsz, który kojarzy mu się ze zbrodniami wojennymi: Czarny Protest w Warszawie: Morze czarnych parasoli na Placu Zamkowym (ZDJĘCIA)