Edyta Górniak podjęła latem kolejną w tym roku spontaniczną decyzję o następnej przeprowadzce. Uznała, że dom w Krakowie nie tylko nie rozwiązał jej problemów, bo byli teściowie nadal nękają ją i Allana, ale nawet stał się przyczyną nowych. Podobno właściciel posiadłości, którą wynajęła Edyta, okazał się niezrównoważony psychicznie i nachodził ją po nocach, a także prześladował jej syna. Podobno Allan też nie był całkiem bez winy, bo pod nieobecność mamy urządzał głośne imprezy. Raz nawet skończyło się interwencją ochrony…
Jednak największym kłopotem Edyty są byli teściowie, którzy ciągają ją po sądach za utrudnianie kontaktów z wnukiem. On zaś podobno wcale nie ma ochoty się z nimi widywać. Górniak uznała, że wywiezienie syna do Kalifornii rozwiąże problem. Podobno Allan od razu zaaklimatyzował się w nowej szkole. Ułatwił to na pewno fakt, że nowi koledzy nie mają pojęcia, kim jest i co zrobił jego tata, odbywający obecnie karę więzienia za zabicie kobiety na pasach pod wpływem kokainy.
Mama Edyty podobno doskonale rozumie powody jej decyzji o przeprowadzce, jednak nie jest zachwycona tym, że obie jej córki mieszkają obecnie za granicą. Piosenkarka jednak zapewniła mamę, że będzie ją odwiedzała za każdym razem, gdy przyjedzie do Polski na nagrania programu _**Hit Hit Hurra**_. Jak donosi tygodnik Na żywo, dotrzymała słowa i ostatnio odwiedziła schorowaną mamę w Opolu.
Edyta opowiadała mamie o swoim życiu w Ameryce. Serce babci uradowało się na wieść, że Allan tak dobrze radzi sobie w nowej szkole i odnalazł wreszcie spokój, którego brakowało mu w Polsce - relacjonuje osoba z otoczenia rodziny. W czasie wizyty u mamy gwiazda zainstalowała na jej komputerze program do bezpłatnych wideorozmów. Połączyły się z Allanem, przebywającym w Malibu na obrzeżach Los Angeles pod opieką znajomych Edyty. Pani Grażyna ucieszyła się, mogąc zobaczyć wnuka i porozmawiać z nim. Chciałaby odwiedzić go w Ameryce, ale jej stan zdrowia nie pozwala na długi lot samolotem.
Podobno Edyta obiecała mamie, że spędzi z nią tegoroczne święta Bożego Narodzenia. To byłaby duża zmiana. Ostatnie kilka świąt spędziła z synem w hotelach. Ale najważniejsze, że wywiezienie Allana na drugi koniec świata odniosło skutek. Państwo Krupa zrezygnowali z prób kontaktowania się z nim.
Nie dzwonią, nie wysyłają wiadomości, chociaż znają jego adres mailowy. Może zrozumieli, że chłopiec jest na tyle dojrzały, że nie mogą zmusić go do kontaktów - komentuje informator tabloidu. Atakując jego mamę, odnieśli skutek odwrotny niż zamierzali. Wnuk przestał im ufać.