_
_
Maja Ostaszewska, aktorka, buddystka, weganka, matka dwójki dzieci w wieku przedszkolnym, stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Czarnego protestu. Ostaszewska otwarcie krytykuje nie tylko próby zaostrzenia obowiązującej od 23 lat ustawy antyaborcyjnej, lecz także sprzeciwia się obowiązującemu obecnie "kompromisowi". Poparła projekt Ratujmy kobiety, zakładający tańszą i powszechnie dostępną antykoncepcję, edukację seksualną oraz zrównanie warunków przerywania ciąży do obowiązujących we wszystkich europejskich krajach, za wyjątkiem Irlandii Północnej, Watykanu i Malty. W rozmowie z Gazetą Wyborczą tłumaczy, że zliberalizowanie prawa aborcyjnego nie sprawi, że zwiększy się ilość aborcji, a wręcz przeciwnie - zmniejszy się, na co wskazują statystyki krajów o liberalnym prawie aborcyjnym.
Uważam, że mamy prawo decydować o sobie. Że trzeba mieć zaufanie do rozumu, sumienia i wrażliwości kobiet - przekonuje w wywiadzie. Czarny poniedziałek" pokazał naszą niesamowitą siłę. Pokazał, że jesteśmy obywatelskim społeczeństwem, a kobiety mówią własnym głosem. Nie pozwolą za siebie decydować i nie pozwolą nakładać takiego terroru, jaki był w założeniach ustawy Ordo Iuris, która szczęśliwie nie przeszła do dalszych prac. Świadome planowanie swojego życia i macierzyństwa jest szalenie ważne i Polki już to wiedzą. Nie zrobią kroku wstecz. To fantastyczne i bardzo poruszające. Rząd przestraszył się kobiet. Zobaczył, jaką mamy siłę. Zrozumiał, że jeśli będzie forsował radykalną ustawę antyaborcyjną, to może się spodziewać miliona kobiet na ulicy i paraliżu państwa. Uważam, że nasz protest to był ogromny sukces i jestem dumna, że jestem polską kobietą. Dziewczyny były wspaniałe. To był zryw różnych pokoleń i środowisk, zryw ogólnopolski. Nikt już nie może mówić, że to zabawa elit. Byłam bardzo protestem zbudowana, ale politycy zaczęli znowu nas obrażać. Chwilę po tym, jak wycofano radykalny projekt ustawy antyaborcyjnej, stworzyli kolejny - mający na celu uprzedmiotowienie kobiet. Dlatego musimy być czujne. Nie składamy parasolek.
Ostaszewska wyjaśnia, że najbardziej przeszkadza jej obecnie hipokryzja, polegająca na tym, że wszyscy wiedzą o tym, że tysiące kobiet dokonuje aborcji w klinikach na Słowacji w Niemczech. I nikomu to nie przeszkadza, byle tylko się do tego nie przyznawały, bo to rani wrażliwe sumienia "obrońców życia".
Najbardziej w tej dyskusji boli mnie hipokryzja. Projekt Ratujmy kobiety dąży do tego, aby aborcji było jak najmniej, a nie jak najwięcej. Wystarczy zresztą spojrzeć na kraje, gdzie obowiązują podobne przepisy - tam aborcji wykonywanych jest mało, nie ma też podziemia aborcyjnego - mówi w wywiadzie. Przed nami wciąż jest wielka praca do wykonania, jeśli chodzi o dostęp do antykoncepcji i o rzetelną, szeroką edukację seksualną. To są bardzo ważne kwestie, jak sprawa in vitro, dostępu do zaawansowanych badań prenatalnych i antykoncepcji. Żyjemy w takich czasach, że gdy będziemy się jedynie bać, któregoś dnia obudzimy się całkowicie zniewoleni. Musimy się zarażać odwagą i optymizmem. I poczuciem, że jeśli mamy dobre intencje, to możemy zrobić bardzo wiele. W "czarny poniedziałek" czułam, że polskie kobiety są fenomenalne. Na ulicach nie było agresji, nikt się nie bał.
Niestety, jak zwraca uwagę Ostaszewska, pod adresem uczestniczek Czarnego protestu posypało się mnóstwo obraźliwych słów, zaś Komisja Krajowa NSZZ Solidarność chce je ciągać po sądach:Prokuratura ściga organizatorki Czarnego Protestu! Kobiety odpowiadają: "Uprzejmie donoszę, że to ja"
Zdaniem Ostaszewskiej, stało się tak dlatego, że istnieje przyzwolenie ze strony rządu na okazywanie agresji i wrogości protestującym. Aktorka dodaje, że nie może uwierzyć także w to, że ludzie, którzy deklarują bezwarunkowe poparcie dla życia, jednocześnie forsują prawo, zezwalające na zabijanie chronionych gatunków zwierząt.
Politycy naprawdę stanęli na wyżynach swoich możliwości, żeby dzielić nasze społeczeństwo. Myślę, że minie sporo czasu, zanim zasypiemy ten rów - komentuje. To, co się dzieje dzisiaj w Polsce, jest zatrważające, ale trudno, żeby było inaczej, jeśli na przykład Paweł Kukiz obraża wszystkie Polki. Robi to bezpardonowo, a drugiego dnia mówi, że miał co innego na myśli. Zresztą mamy wielu polityków, którzy używają nieparlamentarnego języka. I uważają, że to jest w porządku. Obraża się sędziów, nauczycieli, artystów, lekarzy, noblistów. To jest bardzo smutne. To, że jest na to społeczne przyzwolenie. To, że mimo wielu protestów ONR, faszyzująca organizacja, ciągle jest legalna i towarzyszy wydarzeniom państwowym. To, że nowe prawo łowieckie to prawda, że myśliwy będzie mógł wejść na prywatny teren i powiedzieć, że sobie strzela, a przy okazji zabić psa właściciela. To, że będą odstrzeliwane chronione gatunki. Jest to dla mnie nie do zaakceptowania.
_
_