Hmmm. A może by tak, najzwyczajniej w świecie, każdej parze zostawić do uzgodnienia jak chcą żyć? Ludzie, niech każdy układa sobie życie po swojemu. Ani to nikomu do oceniania, ani do naprawiania, ani do edukowania. Niech każda para uzgodni sobie tak, jak bedzie im dobrze, żeby każda strona była szczęśliwa? Nie każda kobieta chce być kurą domową i mieć cały dom na głowie ALE nie każda też chce pracować zawodowo. Z facetami tak samo. Grunt to mieć za co żyć, więc któreś pracować musi. Mogą też oboje. I tyle w temacie. Patriarchat, matriarchat ble ble ble. Ze skrajności w skrajność. Kiedyś źle się patrzyło na kobietę, która zostawia dzieci i jest "wyrodną matką", bo chce wrócić do pracy. A nie można by tak, po ludzku i z szacunkiem, nie czuć się władnym oceniać CUDZE ŻYCIE?