Przepisał Robertowi Karasiowi DOPING. Teraz tajemniczy Michał Maciej się tłumaczy: "To były WSPÓLNE DECYZJE"
"Nie spodziewałem się, że te środki będą tak długo utrzymywać się w organizmie. Jednakże ciągle metody wyszukiwania dopingu są usprawniane, często z dużą przesadą" - mówił Michał Maciej w Kanale Sportowym. Mężczyzna przepisał Robertowi Karasiowi niedozwolone substancje.
Robert Karaś znalazł się właśnie w tarapatach. Po tym, jak badania antydopingowe wykazały w jego organizmie niedozwolone substancje, grozi mu utrata zdobytego niedawno rekordu świata na odległości 10-krotnego Ironmana. Ukochany Agnieszki Włodarczyk desperacko stara się uratować dobre imię. Aby bronić tytułu rekordzisty świata, atleta poddał się nawet badaniu wykrywaczem kłamstw.
To nie koniec. W poniedziałek sportowiec udzielił wywiadu Kanałowi Sportowemu, w którym usiłował w dość pokrętny sposób wytłumaczyć się z obecności niedozwolonych substancji w organizmie. Jak twierdzi, znajdowały się one w lekach, które na początku roku przyjmował w związku ze złamaniami ręki, żeber i stopy. Polski mistrz wyjaśnił, że powierzył swoje zdrowie osobie, która kwestiami medycznymi zajmuje się jedynie "z pasji", dyplomu lekarza natomiast nie posiada - niejakiemu panu "Michałowi Maciejowi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nagle gość WP przeprosił za polską policję. Zaskakujący koniec rozmowy
Ta osoba zapewniała mnie, że to, co mi podaje, działa tylko doraźnie i nie będzie miało żadnego wpływu na moją dalszą karierę, przygotowania i w żadnym wypadku nie wpłynie na moją formę podczas wyścigu - mówił triathlonista.
W Kanale Sportowym skontaktowano się więc z mężczyzną rzekomo odpowiedzialnym za przepisanie Karasiowi wspomnianych środków. Przedstawił się jako Michał Maciej i jak sam stwierdził, zajmuje się suplementami hobbystycznie. Jak mówił, zdawało mu się, że substancje, którymi suplementował Karasia, znikną z jego organizmu po 67 godzinach. Michał Maciej miał poinformować klienta, że podane środki nie są legalne.
Pasjonaci często mają większą wiedzę i bardziej się poświęcają niektórym rzeczom aniżeli lekarze - mówił. Znam lekarzy. Mają w wielu przypadkach związane ręce, więc niektóre środki nie mogłyby być podane. Do sportów walki mogliśmy tego środka użyć (drostanolon - przyp. red.).
Pretendent do miana lekarza stwierdził, że jest współwinny tego, co spotkało Karasia.
Nie wpłynąłby na wyniki sportowe w triathlonie. Biorę to na siebie, to były wspólne decyzje i od tego nie uciekam. Nie spodziewałem się, że te środki będą tak długo utrzymywać się w organizmie. Jednakże ciągle metody wyszukiwania dopingu są usprawniane, często z dużą przesadą. Niektóre możliwości mogą nam dawać dość duże zakłamania - dodał.
Myślicie, że Karasiowi uda się wykaraskać z tego skandalu?