Kilkanaście dni temu Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł, że możliwość dokonania aborcji w wypadku nieodwracalnego upośledzenia płodu jest niezgodna z konstytucją. Wiele kontrowersji wywołała nie tylko sama decyzja, lecz także czas, w którym wydano orzeczenie, bowiem Polska zmaga się obecnie z niezwykle nasiloną drugą falą koronawirusa.
Do tej pory głos w sprawie oświadczenia Trybunału zabrała już większość osób publicznych oraz polityków. Niektórzy wypowiadali się na ten temat bardzo krytycznie, inni z umiarkowanym zaangażowaniem, jednak słowem-kluczem, które pojawia się w prawie wszystkich wpisach, jest "wybór". Co ciekawe, wielotysięczne protesty na ulicach skłoniły do komentarza nawet milczącą Agatę Dudę i jej córkę, Kingę.
Przypomnijmy: Kinga Duda ZABIERA GŁOS: "Decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży powinna być POZOSTAWIONA KOBIECIE"
Teraz swoje trzy grosze do kwestii niemal kompletnego zakazu aborcji w Polsce dorzuciła też Anna Wendzikowska. Celebrytka pochwaliła się w piątek zdjęciami z protestu w Warszawie, gdzie kroczyła wraz z tłumem z transparentem z napisem "chyba was poniosło". Oprócz tego udostępniła dwa dodatkowe zdjęcia z innymi protestującymi, a całość okrasiła dość natchnionym postem na temat siły kobiet.
Warszawa przemówiła. Jestem nieprawdopodobnie dumna z mojego miasta. Ten duch pozytywnego zjednoczenia, siły, wspólnoty... Wzruszył mnie ten dzień - napisała wyraźnie poruszona Ania.
Temat protestów i dostępu do aborcji od kilku dni budzi spore kontrowersje, nie inaczej było na profilu celebrytki. Pod postem Wendzikowskiej pojawiły się bowiem dziesiątki komentarzy, zarówno tych wyrażających wsparcie dla jej poglądów, jak i tych krytycznych wobec jej uczestnictwa w protestach.
Myślę, że prawo obowiązujące do tej pory było słuszne. Aborcja na życzenie to trochę przegięcie, najlepiej zero odpowiedzialności za swoje czyny... Tak najłatwiej, najprościej. Może lepiej wznosić hasła o lepszym dostępie do antykoncepcji? Lepiej zapobiegać niż się pozbywać niechcianej ciąży 3-4 razy w roku, jak się komu spodoba. Dokąd ten świat zmierza? - dumała fanka.
Po krótkiej wymianie zdań między internautkami do dyskusji włączyła się też sama Wendzikowska.
Dziewczyny, mam wrażenie, że tu chodzi teraz o coś więcej. O to, żeby nie było przyzwolenia na przemoc wobec kobiet, o równe płace, o obalenie patriarchatu, który ciągle się w naszym kraju panoszy. Bądźmy dla siebie dobre. Jeśli któraś ma ochotę mieć sześcioro dzieci i zajmować się ich wychowaniem, to jest okej, a jeśli któraś wybiera, żeby dzieci nie mieć, tylko robić karierę i podróżować po świecie, to też jest okej. Wybór i wyrozumiałość - argumentowała.
Dalej zrobiło się nieco bardziej nieprzyjemnie, jednak tu także Ania broniła swojego zdania i próbowała argumentować swój udział w protestach.
No właśnie, chyba Was poniosło - napisała gniewnie jedna z obserwujących.
Owszem, poniosła nas fala gniewu społecznego, ale i pozytywnej energii, bo to był bardzo pozytywny protest. Muzyka, śmiech, zabawne, kulturalne i bardzo inteligentne plakaty. Jestem dumna z mojego miasta - odpowiedziała.
Marsz wulgarnych i wściekłych matek oraz agresywnych i nienawistnych antykaczek - ironizowała inna.
Nikt nie był wulgarny, to był bardzo spokojny i bardzo piękny protest. Widać wyraźnie, że im bardziej na lewo, tym większa kultura - odpierała.
Bo nie będą mogły mordować swoich dzieci? Rzeczywiście, to jest powód, żeby się wkurzyć - próbowała swojego szczęścia kolejna.
Jestem nieustająco pod wrażeniem, jak można tak nic nie rozumieć, ale pewnie wiele wieków totalnego patriarchatu robi swoje - odgryzła się.
Pojawiło się też kilka uwag pod adresem samej Ani. Tym razem poszło m.in. o rzekome usuwanie komentarzy oraz rzekomą zmianę frontu w stosunku do trwających protestów.
A jednak pani usunęła piękną wiadomość opisującą panią? Czemu? Jakby się pani nie bała prawdy, to by pani nie musiała usuwać negatywnych komentarzy - burzyła się internautka.
Skoro jest się osobą publiczną, to trzeba się podobać każdemu? Nie jestem zupą pomidorową, nie wszyscy muszą mnie lubić. Nie mam z tym problemu. Co więcej, gdybym się wszystkim podobała, to byłabym "żadna". Mam swoje zdanie i swoje poglądy. Nie kasuję komentarzy, bo uważam, że komentujący sami wystawią sobie świadectwo. Pani sama skasowała - odpisała jej Wendzikowska.
Oj Anka, jak parę dni temu napisałam, że powinnaś zająć stanowisko wobec tej sytuacji, to mnie zjechałaś, że narzucam swoje zdanie i że Twoja energia idzie w kierunku Gandhiego, a dziś wrzucasz zdjęcia z protestu... Co się wydarzyło, że zmieniłaś zdanie? - czytamy.
Jak widać na moim plakacie, ciągle protestuję pokojowo, ale kiedy pan premier powiedział "milcząca większość", to pomyślałam, że nie jestem milczącą większością. Więc poszłam, żeby to moje skromne "plus jeden" wliczyło się w tę ze stron dyskusji, w którą wierzę - argumentowała.
Trzeba było siedzieć w wannie. I tak długo tego brudu z siebie nie zmyjesz - kąsała kolejna.
Dam radę. Najważniejsze to móc patrzeć rano w lustro. A moi przodkowie, powstańcy warszawscy wpoili we mnie właściwe wartości - odpowiadała ze stoickim spokojem.
W gąszczu komentarzy znalazła się też osoba, która wykorzystała walkę o prawo kobiet do straszenia innych legalną eutanazją. Co ciekawe, Wendzikowska nie unikała tematu i tu także wyraziła swoją opinię.
Dzisiaj nienarodzone dzieci, jutro chorzy rodzice, czyli eutanazja - napisała "fanka".
Totalnie chciałabym, żeby ktoś był na tyle odważny, żeby pomóc mi odejść, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Jestem całym sercem za eutanazją - zadeklarowała Wędzikowska.
Jesteście pod wrażeniem jej poglądów?