W ubiegłym tygodniu głośno zrobiło się o burmistrzu Chojnic, który został "ukarany" przez jednego z lokalnych proboszczów, za… prace nad miejską uchwałą o dofinansowaniu procedury in vitro. Ksiądz Janusz Chyła stwierdził, że Arseniusz Finster nie jest godzien niesienia krzyża na corocznej wielkopiątkowej drodze krzyżowej, w której udział lokalnych polityków i działaczy jest tradycją. Włodarz 40-tysięcznej miejscowości zdecydował jednak, że nie ugnie się pod szantażem duchownego.
Teraz Finster udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. Jak zapewnia, sam jest katolikiem, ale zapłodnienie pozaustrojowe nie kłóci się ani z jego wiarą, ani sumieniem. Ponadto, jak przypomina, w Chojnicach żyją ludzie innych wyznań, a także ateiści, a do korzystania z procedury in vitro nikt nie jest przecież zmuszany.
Niepłodność jest chorobą społeczną, więc czemu ludziom nie pomóc? Dyskusja o in vitro była i będzie. Ale moje zdanie różni się od stanowiska Kościoła, bo uważam, że samorząd ma charakter świecki. Jeżeli Kościół twierdzi, że in vitro jest złe, to przecież może przekonywać katolików, żeby go nie stosowali. Natomiast każdy, będąc katolikiem, ma wolną wolę i może podjąć decyzję. Na tym opieram swoją argumentację związaną z in vitro - tłumaczy 53-letni burmistrz. Pojawił się głos, że chcę być bogiem, który daje życie. Nie mam takich aspiracji. Życie daje in vitro, a nie ja. (...) Ja je popieram, bo znam ludzi, którym in vitro pomogło, zmieniło ich życie na lepsze. Gdyby nie in vitro, żyliby zupełnie inaczej, powiem wręcz, że nawet zmagaliby się z depresją. _**A dzięki in vitro mają dzieci i są szczęśliwi.**_
Jestem wierzący, ale in vitro mnie nie gryzie. Tak samo jak przeszczepy czy transfuzja. A przecież kiedyś Kościół też podchodził do tych osiągnięć medycznych konserwatywnie. Zresztą głęboko wierzę, że kiedyś zmieni też podejście do in vitro - dodaje. Swoją drogą w Chojnicach mieszkają też baptyści, zielonoświątkowcy, ateiści. Musimy spojrzeć szeroko i każdemu dać swobodę wyboru. Nie bądźmy zaściankiem i ciemnogrodem. Gdyby patrzeć konserwatywnie, to dalej byśmy jeździli konno, a nie samochodem.
Finster twierdzi również, że poparcie dla swoich działań znajduje wśród mieszkańców Chojnic. Nie zamierza też ulegać szantażowi ze strony aktywnego medialnie księdza Chyły.
Trafia do mnie wiele głosów poparcia, wielu mieszkańców myśli tak, jak ja. Poza tym podkreślam, że to jest dobrowolna kwestia. Wie pani, mam nadzieję, że pociągniemy do działania inne mniejsze miasta. Z małego miasta trzeba do kliniki dojechać, to nie jest jak w dużej aglomeracji, że można się dostać do szpitala tramwajem - tłumaczy. Tym bardziej trzeba ludziom pomóc, bo dziesięć wizyt w klinice to już konkretny wydatek. Nie mówiąc już o opłaceniu całej procedury.
Co pan teraz zrobi? - pyta dziennikarka.
Wezmę udział w drodze krzyżowej i poniosę sobie swój krzyż, bo każdy z nas taki symboliczny krzyż przecież ma. Musiałem na wypowiedź księdza zareagować, bo powiedział, że nie mogę krzyża nieść, chyba, że się poprawię. Że się pokajam.
Coś mi się wydaje, że to nie nastąpi.
Nie, bo musiałbym zmienić swoje poglądy. A ja ich nie zmienię. Przy czym uważam, że trzeba czytać, rozmawiać, rozwijać się. 15 lat temu o in vitro nie słyszałem, ale teraz już wiem, co to jest. Zresztą Platforma zaczęła in vitro finansować za późno, bo dopiero w ostatnim roku swoich rządów, a PiS, propagując naukę Kościoła, nie wiedzieć dlaczego, od razu je uciął. Ludzie powinni korzystać ze zdobyczy nauki. Jeżeli je odrzucimy, to zaczniemy się cofać.
Dodajmy, że ksiądz Chyła nie ma sobie, oczywiście, niczego do zarzucenia. Zobacz: Ksiądz o konflikcie z burmistrzem Chojnic: "Mądrą decyzją byłoby wycofanie się z drogi krzyżowej"