Maria Nurowska, nieco zapomniana pisarka, która obraziła ostatnio Małgorzatę Kożuchowską, postanowiła pójść za ciosem i wykorzystać falę popularności, z której przypływem zyskała wielu nowych, młodych fanów. Okazuje się, że w czasach, kiedy młodzież raczej niechętnie czyta tekst, który ma więcej niż dwa tysiące znaków, a o istnieniu powieściopisarzy dowiaduje się z Pudelka, aby zachęcić młodzież do czytania, wystarczy nazwać kogoś znanego "ku*wiszonem".
Okazuje się, że pisarka postanowiła "korespondencyjnie nauczać" maturzystów o pisarzach i lekturach, które zostały wykreślone z kanonu lektur szkolnych.
Uruchamiam korespondencyjne nauczanie o wielkich pisarzach polskich, którzy zostali usunięci z lektur szkolnych - ogłasza na swoim Facebooku Nurowska. Obiecuję, że nie będzie nudno, postaram się pokazać Gombrowicza, Mrożka, Miłosza, Schulza, Iwaszkiewicza od prywatnej strony, w anegdocie. Wprowadzę także do lektur pisarzy zapoznanych, jak autor "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy", szpieg, awanturnik, jego wyczyny można porównać do przygód Jamesa Bonda..." - wylicza i stawia konkretne warunki wzięcia udziału w "warsztatach": Ale musicie czytać lektury, które dla Was wybiorę, wspólnie będziemy odkrywać piękno ich języka, i wartości, które ze sobą niosą.
W drugiej części swojego ogłoszenia, Nurowska pochwaliła się ogromnym zainteresowaniem i "setką wiadomości". Złożyła także obietnicę nawiązania korespondencji z każdą zgłaszającą się osobą i nagrodzeniem najlepszego ucznia wczasami w Bukowinie Tatrzańskiej:
N*_ie mogę przyjąć wszystkich, a zanim mój post zniknął, na PRIV zgłosiła się Was ponad setka. Z każdym z Was nawiążę korespondencję* i potem wybiorę złotą dziesiątkę. Mojemu najzdolniejszemu uczniowi, bez względu na wynik matury, funduję dwutygodniowe wczasy w Domu Pod Smokami w Bukowinie Tatrzańskiej. (oczywiście z sympatią, jeśli takowa będzie)_
Warsztaty obejmujące szkolenie z wyrazów obraźliwych i synonimów słowa "kur*iszon" z pewnością cieszyłyby się większym zainteresowaniem. Ekspercką znajomością dziedziny pisarka pochwaliła się na swoim profilu kilka godzin później, gdzie po raz kolejny tłumaczyła się z ataku na Kożuchowską:
Gromy się na mnie posypały, że obraziłam osobiście aktorkę, która odtwarzała w sztuce "Wojna -moja miłość" postać Krystyny Skarbek. O wymowę sztuki mi chodziło, którą mój znajomy określił, jako robienie z Krystyny kur*iszona. Zastanawiałam się potem, jak ja mam nazwać to, co widziałam na ekranie. Krystyna była romansowa, to prawda, ale nigdy by nie spytała PORTIERA,, czy może się przy nim rozebrać, a tym bardziej nie wlazłaby przy nim goła do wanny!
Jak nazwać to, co zobaczyłam, że Krystyna w sztuce "Wojna - moja miłość" zachowywała się jak prostytutka? Nie, bo nie brała pieniędzy za seks. Więc jak? Panienka lekkich obyczajów? Pretensjonalne! Jawnogrzesznica? Ladacznica? Lampucera? Wywłoka?...I najlepszy wydal mi się ku*wiszon...
Zgłoszenia na kurs literacki z Nurowską można wysyłać do 30 września. Znajdą się jacyś chętni?