Kilka miesięcy temu głośno było o oszustwie, jakiego miał się dopuścić organizator zbiórki pieniędzy dla dwuletniego Antosia Rudzkiego. Chłopiec rzekomo chorował na rzadkiego siatkówczaka a w wyniku choroby miała mu grozić ślepota, a nawet śmierć. Jedyną nadzieją miała być eksperymentalna terapia w Stanach Zjednoczonych, której koszt miał wynieść aż 1,5 miliona złotych. Sęk w tym, że chłopiec po prostu nie istniał.
Organizator zbiórki przedstawiający się jako "Celebrity & Sports manager" Michał S. zarejestrował akcję na dwóch internetowych portalach zajmujących się zbiórkami publicznymi, gdzie twierdził, że chłopiec cierpi na "nowotwór obojga oczów" oraz, że rodzicom chłopca udało się zebrać samodzielnie milion złotych. O brakujące 500 tysięcy walczył w internetowej akcji, w której promocję zaangażowali się celebryci. Aby wyłudzić jeszcze więcej pieniędzy, S. wysyłał do darczyńców mail podpisany rzekomo przez ojca nieistniejącego chłopca, w którym prosił o dodatkowe wpłaty, bo operacja okazała się droższa niż początkowo zakładano. Oszukać dali się m.in. Katarzyna Zielińska, Małgorzata Rozenek oraz Anna i Robert Lewandowscy, którzy nie sprawdzili nawet, komu przelewają pieniądze. Gdyby to zrobili, odkryliby zapewne, że 23-latek, który na Facebooku lubił chwalić się znajomościami z celebrytami, już wcześniej próbował organizować "imprezy charytatywne" i w rodzinnym mieście nie cieszył się najlepszą reputacją. Sam tylko Lewandowski przelał na rzecz Antosia aż 100 tysięcy złotych.
Przypomnijmy: Lewandowscy i Zielińska padli ofiarą oszusta. Zbierali na dziecko, które… NIE ISTNIEJE! "To skurwy**ństwo! Jak tak można?!"
Wkrótce wyszło na jaw, że chłopiec o takim imieniu i nazwisku co prawda istnieje, ale jest zdrowy, a jego rodzice nigdy nie prosili o pomoc. Po ujawnieniu oszustwa S. tłumaczył, że także został oszukany, a sprawa go "przerosła" i jej konsekwencje "weźmie na klatę". Obiecał też, że odda darczyńcom pieniądze. Na Facebooku zamieścił nawet kopię przelewu zwrotnego na konto napastnika Bayernu Monachium. Łącznie zwrócił 111 632 złote 21 osobom.
W lipcu mężczyzna został aresztowany i przyznał się do postawionych mu zarzutów.
Wrocławska prokuratura poinformowała właśnie, że zakończyła już śledztwo w sprawie. Z ustaleń śledczych wynika, że S. oszukał 5729 osób (!) na kwotę ponad 486 tysięcy złotych, a wyłudzone pieniądze wydawał m.in. na… prostytutki. Jak poinformował rzecznik prokuratury, podczas przesłuchania S. zeznał, że za zebrane pieniądze spłacał długi swoich firm oraz czynsz za mieszkanie, kupował sprzęt sportowy, RTV oraz wydawał je na rozrywki - restauracje, kluby, imprezy i "kobiety do towarzystwa".
W najbliższych dniach do sądu trafi akt oskarżenia w tej sprawie. Jak informuje Gazeta Wrocławska, ponieważ S. był już wcześniej karany w zawieszeniu, w czwartek warszawski sąd - na wniosek wrocławskiej prokuratury - odwiesił te kary i zarządził umieszczenie oskarżonego w więzieniu na trzy lata i osiem miesięcy. Za sprawę Antosia mężczyźnie grozi do dziesięciu lat więzienia.
**6 najdziwniejszych chorób psychicznych - EUREKA
**