Sytuacja Tomasza Lisa, Kingi Rusin, Hanny Lis i Roberta Smoktunowicza jest jedną z najbardziej niezręcznych w polskim show biznesie. Najlepsza przyjaciółka panny młodej, która świadkuje na jej ślubie ze swoim mężem, kilka lat później odbija pana młodego, za którego postanawia wyjść za mąż. Na szczęście Tomek i Hania nie poprosili Kingi i Roberta, by tym razem oni byli ich świadkami podczas "najważniejszego dnia w życiu".
W tym miłosnym czworokącie sprawdziło się powiedzenie, że nie da się zbudować szczęścia na cudzym nieszczęściu. Dwa lata temu pojawiły się pierwsze plotki o kryzysie w małżeństwie Hani i Tomka. Plotki potwierdziła Krystyna Pawłowicz, która wówczas sądziła się z Lisem o nazwanie jej "bulterierką prezesa". Tomasz obrał za linię obrony fakt, że nie otrzymał zawiadomień o konieczności stawienia się w sądzie, na co Pawłowicz odburknęła, że powinien poprawić relację z żoną, która odebrała wszystkie jego pisma.
Z okazji 25. "rocznicy świadkowania" na ślubie Kingi i Tomka, były mąż Hani, Robert Smoktunowicz, przesłał za pomocą Twittera specjalne pozdrowienia dla nowego męża swojej byłej żony, który najprawdopodobniej lada moment zostanie byłym mężem Hani:
Mam taki komentarz do rożnych publikacji Tomasza Lisa. Nie jest on wart, żeby go cytować ani o nim mówić. Pozdrowienia Tomku. W 25 rocznicę mojego świadkowania na twoim ślubie - napisał.
Myślicie, że jest jeszcze jakaś osoba, która nie ma konfliktu z naczelnym Newsweeka?