W miniony weekend media obiegła wstrząsająca wiadomość o śmierci Kory. Legendarna wokalistka i liderka zespołu Manaam przegrała walkę z nowotworem jajników i odeszła w otoczeniu bliskich w swoim domu na Roztoczu w wieku 67 lat . Na tydzień przed śmiercią trafiła w stanie krytycznym do szpitala, jednak zadecydowano, by zgodnie z jej wolą ostatnie dni mogła spędzić w domu.
Śmierć charyzmatycznej gwiazdy poruszyło całe środowisko muzyczne i show biznesowe. Na swoich profilach w mediach społecznościowych żegnali ją dziennikarze artyści i celebryci, zaznaczając, że wraz z jej odejściem skończyła się pewna epoka.
Śmierć Kory poruszyła nie tylko polskich artystów. W niedzielę w łódzkiej Atlas Arenie wystąpiła legendarna grupa Scorpions, znana m.in. z wielkiego hitu Wind of Change. Inny, równie znany utwór, Send me an angel, zadedykowali z łódzkiej sceny właśnie Korze.
Następny utwór pragniemy zadedykować wspaniałej Korze - powiedział wokalista, Klaus Meine.
11 tysięcy zgromadzonych fanów rozświetliło halę światełkami z telefonów komórkowych. Send me an angel to jedna z najpiękniejszych ballad rockowej grupy z Niemiec. Gest muzyków z pewnością na długie lata zapisze się na kartach historii. Na tym samym koncercie Scorpionsi oddali także hołd Lemmy'emu Kilmisterowi, nieżyjącemu już frontmanowi zespołu Motőrhead.