Andrzej Duda i Agata Korhauser-Duda uchodzą za zgodne małżeństwo, chociaż gdy przyszedł czas na przeprowadzkę do Pałacu Prezydenckiego nie brakowało plotek, że wygrana w wyborach mocno ich poróżniła. Agata Duda wolała podobno dotychczasowe życie w Krakowie i nie podzielała politycznych ambicji męża. Mimo to, przynajmniej oficjalnie, nie kłócili się o prezydenturę, bo, jak rozbrajająco wyznał Andrzej, w ogóle się nie kłócą, tylko lubią.
Z okazji Bożego Narodzenia Super Express postanowił podpytać prezydenta o świąteczną atmosferę i wyciągnąć z niego kilka wspomnień. Andrzej Duda wyznał, że o braku świętego Mikołaja dowiedział się od rodziców, którzy przedstawili mu postać biskupa Mikołaja z Myry. Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że cała młodość Andrzeja Dudy upłynęła w tak spokojny sposób.
Co prawda prezydent przyznał, że nie przechodził okresu buntu, ale na pytanie o to, czy pił tanie wina, stwierdził tylko wymijająco, że "robił to co większość". Okazuje się, że Andrzej Duda pamięta także nazwy niektórych trunków.
Później pierwsze mieszkanie z żoną mieliśmy jednak na Podgórzu i pod nami była spółdzielnia produkująca tanie wina. Pod kamienica siedziało wielu mężczyzn, którzy je spożywali. Najbardziej lubili As pik, Byczą krew i Czar teściowej - mówi w rozmowie z tabloidem.
Andrzej Duda poznał Agatę w maju 1990 roku, a w listopadzie byli już parą. Wielka miłość? Nie do końca. Prezydent przyznaje, że obecna żona... nie była jego jedyną miłością.
Miłości i dziewczyn miałem kilka, choć z żoną poznaliśmy się jeszcze w czasach liceum. Na imprezie. Ostatnie dni maja 1990 roku. [Pierwsza randka była] wtedy, kiedy odprowadziłem ją z tej imprezy. Nie było wielkiej śmiałości w tym związku, było stopniowe poznawanie się, wyjścia do kina. W listopadzie byliśmy już razem.
Podobno przyszły prezydent poderwał przyszłą pierwszą damę na osobowość.
Romantycznie?