Wyraźnie odchudzony Bartłomiej Misiewicz cieszy się wolnością z papierosem w ustach (ZDJĘCIA)
Przekwalifikowany asystent aptekarza, który zyskał sławę jako złote dziecko PiS-u z wyjątkowo lekką ręką do państwowych funduszy, znów jest wśród nas! Myślicie, że uda mu się trzymać z dala od słodyczy?
Swoją zawrotną karierę osiągniętą w niesłychanie krótkim czasie u boku Antoniego Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz musiał przypłacić pobytem w więzieniu, przez co zniknął z mediów na długie i niezwykle smutne 5 miesięcy. Ulubiony temat do rozmów opozycji jest już jednak na wolności. Pupil zniesławionego eksministra Obrony Narodowej wyszedł zza kratek za kaucją w wysokości 100 tysięcy złotych pod koniec czerwca. W samą porę, aby zmierzyć się z najnowszym dziełem Patryka Vegi.
29-latek został przyłapany w ostatni poniedziałek "na dymku" nieopodal al. Szucha, gdzie udał się podobno na konsultację prawną. Misiek musiał być zdenerwowany ponownym spotkaniem z polskim prawem, ponieważ według zeznań fotoreporterów spalił na raz dwa papierosy. Następnie Bartłomiej udał się do Galerii Łomianki, gdzie złożył wizytę salonikowi popularnej sieci komórkowej.
Zobaczcie najnowsze zdjęcia Misiewicza na wolności. Widać, że za kratkami zrzucił nieco nadprogramowych kilogramów?
Bartłomiej, z zawodu pomocnik aptekarza w Łomiankach, zasłynął tym, że jako pierwszy rzecznik MON-u dwukrotnie okrążył kulę ziemską służbowym samochodem. Tak w każdym razie wynika z faktur za benzynę.
Jak ciepło wspominali pracownicy resortu obrony, kiedy rozbolał go ząb w wyniku nadmiernego spożycia słodyczy, krzyczał, że "kogoś wypie*doli z roboty".
Na szczęście na talencie Misia poznał się Antoni Macierewicz, który na konferencji prasowej surowo pouczył zebranych dziennikarzy, by nigdy nie zapomnieli, że Bartek "od 10 lat zajmuje się najważniejszymi kwestiami bezpieczeństwa i służb".
Biorąc pod uwagę, że Bartłomiej liczył sobie 26 lat, można domniemywać, że w kwestie bezpieczeństwa został wtajemniczony tuż po ukończeniu 16 roku życia.
Misiewicz nigdy nie narzekał na plecy, jednak miło, że Agnieszka zauważyła, że jeszcze mu się wzmocniły.
Bartek opuścił areszt za kaucją wynoszącą 100 tysięcy złotych oraz poręczeniem taty.
Pierwsza prośba, jaką skierował do dziennikarzy po opuszczeniu aresztu była taka, by nazywali go pełnym nazwiskiem, co ma podkreślać jego wiarę we własną niewinność.
Mój klient mocno zeszczuplał - zamartwiał się prawnik Bartka. Zrzucił kilkanaście kilogramów. Patrzy na świat nieco inaczej.