Barbara Kurdej-Szatan jakiś czas temu naraziła się sporej grupie osób. Gwiazda opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym skrytykowała zachowanie funkcjonariuszy Straży Granicznej. Aktorka nazwała ich nawet mordercami.
Zaraz po jej słowach w sieci wybuchła afera. Barbara Kurdej-Szatan w dzień, w którym opublikowała przeprosiny, straciła pracę w serialu "M jak miłość". Potem było tylko gorzej. Na gwiazdę wylała się fala hejtu ze strony internautów. Nienawistne słowa zabolały celebrytkę, która w najnowszym wywiadzie po raz kolejny postanowiła pożalić się na swój nieszczęsny los.
W rozmowie z portalem Party wyznała, że otrzymywała mnóstwo mrożących krew w żyłach maili.
Ja dostawałam mnóstwo maili: "ukarać ją, mam nadzieję, że cię ukażą, mam nadzieje, że zapłacisz za to, popełnij samobójstwo". Wyzywali mnie od wszystkiego, co się da. I to jest przerażające, ile w ludziach jest nienawiści - wyznała Barbara Kurdej-Szatan.
To co ją spotkało, gwiazda porównała do średniowiecznej kary śmierci...
To wyglądało jak medialne palenie na stosie. [...]. Ludzie myśleli, że tak po prostu ich obraziłam. Ja zareagowałam na konkretne nagranie, na konkretne sceny - wyjaśniła.
Wiem, że nie wszyscy strażnicy myślą źle i wiedzą, jaki był kontekst mojej wypowiedzi - podsumowała gwiazda.
Współczujecie aktorce medialnego linczu?
W Pudelek Podcast wyznamy, za którą skończoną karierą najbardziej tęsknimy!