Choć różnimy się statusem społecznym, wykształceniem, zasobnością portfela czy kulturą osobistą, wobec jednego wszyscy jesteśmy równi - spartańskich warunków panujących niekiedy w transporcie publicznym. Bilet na pierwszą klasę nie rozwiązuje wszystkich problemów. Bo przecież kto powiedział, że bardziej zamożny pasażer nie może okazać się tym najbardziej dokuczającym? Czy to w powietrzu, czy też na lądzie, wszędzie może nas spotkać wątpliwy komfort podróży.
W kończącym się powoli tygodniu nieprzyjemności z przejażdżki koleją doświadczyła Małgorzata Zajączkowska. Popularna aktorka pożaliła się za pośrednictwem Facebooka na swoje ciężkie przejścia na pokładzie pociągu wiozącego ją do Krakowa. Gwiazda odczuła (i to dosłownie) olbrzymi dyskomfort podczas jazdy.
Małgorzata Zajączkowska narzeka na podróż PKP. Sama też dała plamę
68-latka musiała dotrzeć na południe Polski. Chcąc uniknąć niepotrzebnych bodźców, zajęła miejsce w tzw. strefie ciszy. W pełnym rozżalenia wpisie w mediach społecznościowych przyznała się do niewyłączenia dźwięku w telefonie.
Jadę w wagonie ciszy do Krakowa. Zadzwoniła moja komórka. Siedzący niedaleko pan gruchnął tęgim głosem: "pani chyba zapomniała, że jedzie w wagonie ciszy?" Przeprosiłam i wyszłam pospiesznie na korytarz - rozpoczęła swój wywód.
Po zakończeniu rozmowy powróciła do specjalnie wydzielonego obszaru. Mężczyzna, który chwilę wcześniej zwrócił jej uwagę, wyciągnął kanapkę o podejrzanej zawartości. Jej nieprzyjemny zapach skutecznie odstraszył część pasażerów.
Po dwóch minutach wracam, a tu smród jak cholera. Pan od ciszy otworzył pojemnik z czymś, co postanowił zjeść. Na mój węch gustuje w padlinie. Przesiadłam się, nie ja jedna. A pan wsadził korki do uszu i pałaszuje wyglądając przez okno. Ale w ciszy. I samotności - zrelacjonowała.
W związku z tym, że nie mogła skierować swoich pretensji w stronę przewoźnika, aktorka podzieliła się przykrymi doświadczeniami z obserwującymi jej profil fanami. Co ciekawe, nie wszyscy podzielili jej punkt widzenia.
Zajadanie czegoś smrodliwego nie było zabronione w tym wagonie, więc teoretycznie miał prawo wcinać to, co innym śmierdziało, ale jemu smakowało; To, że pani nie je mięsa i wędlin, to nie znaczy, że takie jedzenie śmierdzi. Wagon był dla ludzi, którzy wyciszają swoje komórki i zachowują ciszę; Przemiła pani Małgosiu, jechała pani w wagonie ciszy, a nie przyjemnych zapachów. Smród był więc dozwolony - spostrzegli komentujący.
Większość internautów zareagowała jednak humorystycznie na przykrą relację Zajączkowskiej. Jej koleżanka po fachu, znana z "M jak miłość" Bożena Stachura, z przymrużeniem oka pomyślała, że uciążliwy pasażer "po cichu zdjął buty".
Współczujecie jej?
ZOBACZ TEŻ: Anna Mucha znów PSIOCZY na PKP. "Pociąg jest opóźniony, nie wiemy o ile, bo informacje są sprzeczne"