W zeszły piątek media obiegła informacja, że Mischa Barton trafiła do szpitala psychiatrycznego po jednej z zakrapianych imprez. 31-letnia aktorka znana z serialu The O.C. od lat zmaga się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Jej problemy nasiliły się do tego stopnia, że kilka lat temu próbowała popełnić samobójstwo.
Według najnowszych doniesień amerykańskich tabloidów z Mischą nadal nie wszystko jest w porządku, czego dowodem jest jej ostatnia impreza z przyjaciółmi. Po powrocie z nocnej eskapady, celebrytka wieszała się na płocie swojego domu w Hollywood, krzycząc, że nadchodzi koniec świata i że jej matka jest czarownicą.
Sąsiedzi oburzeni zachowaniem Barton wezwali pogotowie, które zabrało ją na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Już na drugi dzień aktorka wydała oświadczenie, w którym wytłumaczyła powody swojego zachowania. 31-latka jest przekonana, że w klubie zażyła tabletkę gwałtu:
Wieczorem wyszłam z grupą przyjaciół, żeby świętować moje urodziny - tłumaczy w magazynie People. Kiedy piłam drinki, uświadomiłam sobie, że coś było nie tak, bo moje zachowanie zaczęło robić się irracjonalne, co nasilało się przez kolejnych kilka godzin. Zgłosiłam się po profesjonalną pomoc i zostałam poinformowana, że podano mi tabletkę gwałtu. Po nocy w szpitalu jestem w domu i czuję się dobrze. To jest lekcja dla wszystkich młodych kobiet: bądźcie czujne wobec swojego otoczenia.
_
_