Minęło 11 lat odkąd Kinga Rusin rozwiodła się z Tomaszem Lisem, który ponoć ciągle wpędzał ją w kompleksy, dając do zrozumienia, że się dla niego za mało stara.
Kobieta odruchowo myśli: może to przeze mnie, może nie byłam dość dobra? Tylko że ja poczucie winy miałam nawet wtedy, gdy najwięcej rodzinie dawałam. Cały czas czułam się niewystarczająco dobrą matką, żoną, kochanką… - wyznała potem w wywiadzie dla miesięcznika Twój Styl.
Szybko wyszło na jaw, że nie ona była niewystarczająco dobra, tylko Hania Smoktunowicz, zdaniem, Tomasza, okazała się lepsza. Zostać porzuconą po 12 latach wspólnego życia i urodzeniu dwójki dzieci dla swojej najlepszej przyjaciółki wygląda jak największy koszmar rozwodowy. Kinga jednak nie miała czasu specjalnie się nad tym rozczulać, bo dyrektor programowy TVN-u wysłał ją do Tańca z gwiazdami. Do historii programu Kinia przeszła jako uczestniczka, odnajdująca na parkiecie swoją "utraconą kobiecość". Nikt raczej, włącznie z samą Rusin, nie ma raczej wątpliwości, że wygrała dzięki widzom, wstrząśniętym paskudnym numerem, który wywinęli jej Hania i Tomek.
W najnowszym wywiadzie dla Gali prezenterka ujawnia, że ma już dość tego tematu i dziennikarzy, którzy ciągle pytają ją, jak to jest zostać jednocześnie zdradzoną przez męża i przyjaciółkę.
Aniu, ostatnio powiedziałam sobie, że jeżeli jeszcze raz usłyszę pytanie o mój rozwód to popełnię seppuku - wyjaśniła redaktor naczelnej magazynu, Annie Zejdler-Ibisz. To było 11 lat temu! Kiedy odmawiam odpowiedzi na takie pytania, dziennikarze mówią, że jestem niesympatyczna. Kiedy staram się dyskretnie wybrnąć, mówią, że cały czas tkwię w przeszłości i rozdrapuję rany. To co ja mam robić? Ja już dawno ten rozdział zamknęłam i gdyby nie media, miałabym naprawdę szansę o tym zapomnieć. Więc korzystając z okazji apeluję: przejdźmy do następnego rozdziału.
Skorzystała także z okazji, by podzielić się swoimi przemyśleniami na temat samodzielności finansowej, która, jej zdaniem, jest gwarancją udanego życia. Bo kobieta niezależna, nawet jeśli spotka ją taki dramat, jak Kingę 11 lat temu, poradzi sobie.
Bardzo łatwo jest manipulować kobietami, które nie mają własnych pieniędzy i cały czas muszą się o wszystko prosić - tłumaczy Rusin. W domu się nie przelewało, każdy grosz się liczył, więc udzielałam korepetycji. Kiedy zaczęłam pracować na wizji, dostawałam regularna pensję. Później absolutnie byłam zwolenniczką tego, by w małżeństwie była wspólna kasa i dokładałam się do wspólnego budżetu.
Mając osobne konta można uniknąć wielu konfliktów, dokładać się proporcjonalnie do swoich zarobków i zachować niezależność. I jeżeli coś powtarzam codziennie moim córkom to: Pamiętajcie, bądźcie zawsze niezależne finansowo. Żeby tylko którejś z was nie przyszło do głowy inne rozwiązanie! Na przykład szukanie bogatego męża. Bo jest to po prostu nie fair, a poza tym prowadzi do nieszczęść i rozczarowań. Lepiej żyć skromniej niż mieć Bóg wie jakie oczekiwania w stosunku do nie swoich pieniędzy.
**Zobacz też:
**
