Adam Darski, używający scenicznego pseudonimu Nergal, lider zespołu Behemoth, juror pierwszej edycji The Voice of Poland, były narzeczony Dody i wróg numer jeden szefa Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, postanowił ostatnio sprawdzić się w zupełnie innym rodzaju muzyki i założył z Johnem Porterem zespół Me and That Man. Owocem ich współpracy jest album Songs of Love and Death na którym Nergal po raz pierwszy śpiewa, a nie ryczy. Porter wspomina w wywiadach, że ciężko było wyleczyć go z tej maniery, no ale najważniejsze, że się udało.
Wspólną płytę próbowali promować dwa miesiące temu w programie Kuby Wojewódzkiego, ale ostatecznie rozmowę zdominowała kupa Nergala oraz przedszkolny seks oralny. Zobacz: Adam Darski u Wojewódzkiego: "Pierwszy seks oralny miałem w przedszkolu. To chyba normalne?"
W końcu Darski postanowił opowiedzieć o niej w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej.
Podobało mi się, że artyści z dwóch różnych biegunów połączyli siły - wspomina współpracę z Porterem. To taka zaskakująca konfiguracja. Dualizm naszej natury przekłada się na wszystko. Z przeciwwagi rodzą się najfajniejsze rzeczy. Jak ktoś mi pierdoli o dwóch połówkach jabłka, to się pukam w głowę. To bzdura, bo sugeruje, że na starcie jesteśmy wybrakowani. Po pierwsze, nie jesteśmy połówkami, tylko całościami. Ja wierzę, że John potrzebował mnie, a ja jego. Mam zupełnie inną naturę. John jest dość mizantropijny, a ja nie. On jest introwertykiem, a ja wręcz odwrotnie. Sam o sobie mówi, że jest socjopatą, że jest aspołeczny, ja nie. Uwielbiam ludzi. Mimo że spora część mnie absolutnie wkurwia i doprowadza do pasji. Ale artystycznie czerpię od Johna bardzo dużo.
Darski ujawnia, że w relacjach z kobietami też wiele rzeczy go "wkurwia". Oprócz, oczywiście, braku punktualności, która generalnie "wkurwia" go u wszystkich.
To się często zdarza w relacjach damsko-męskich. Dostaję za coś reprymendę albo nawet zjebkę. Patrzę i mówię: Dobrze, kochanie, rozumiem, ale dlaczego ty z dziesięciu rzeczy, które zrobiłem i dziewięć było zajebistych, zauważyłaś tylko tę jedną, która tobie nie pasuje? Przyznaję, być może taka była, ale zwróć uwagę na dysproporcję - wyjaśnia w wywiadzie. I to mnie wkurwia. Doprowadza mnie to do pasji. Przyparty do muru mówię: Nie potrafię tego dłużej tolerować, dziękuję. Przykro mi, że bywam złym gliną, ale gdy w grę wchodzi interes mój albo całego zespołu, muszę tak postępować. W relacji to samo. Coś się dzieje, mówię: Słuchaj, to nie działa, oszukałaś mnie. Nie chcę w tym być, idę w swoją stronę, proszę cię, nie kontaktuj się ze mną. Odezwę się, kiedy będę gotowy. Uważam, że to bardzo radykalne, ale rzeczowe i uczciwe.
Przy okazji wspomina też pewną relację, która nie powiodła się, gdyż kobieta miała nierealistyczne oczekiwania.
Z miłością jest tak: kiedy kogoś poznawałem, czekałem na znaki. Teraz wiem, że nie ma tej jedynej, nie ma tego jedynego - zapewnia bezlitośnie. Jest decyzja, a potem ciężka praca. I to pewnie najmniej romantyczna rzecz, jaką dziś usłyszysz. Kiedyś usłyszałem od dziewczyny, dojrzałej wbrew pozorom: Jeżeli mamy być w związku, to chcę mieć dużo seksu i same komplementy. Próbowałem jej wytłumaczyć, że życie tak nie wygląda. Dobrze, że powiedziała mi o swoich oczekiwaniach, ale ja mocno stąpam po ziemi i wiem, że tak się nie da. Że będzie bardzo różnie. Pomyślałem sobie, żeby lepiej się zdecydowała na o 30 lat starszego pana, który będzie klaskał, jak ona zatańczy. Ja mam jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy do zrobienia. I absolutnie nie jestem jej w stanie zagwarantować tego, czego oczekuje.
Jak myślicie, kogo miał na myśli?