Kiedy kolejne posunięcia rządu Jarosława Kaczyńskiego wzbudzają kontrowersje, po krótkim czasie głos zabiera jego bratanica, Marta Kaczyńska. Córka zmarłego prezydenta komentuje wydarzenia w felietonach na łamach prawicowego tygodnika wSieci, gdzie nie zawsze przyklaskuje polityce wuja. Przy okazji osiąga inny efekt: gdy stanowiska są zbyt skrajne, Kaczyńska próbuje ostudzić emocje i zatrzeć zbyt jaskrawe różnice zdań.
W końcu dla rządu pojawił się nowy problem, przy którym Marta musiała interweniować wizerunkowo. Najpierw Watykan, a teraz i Episkopat Polski mówią głośno o potrzebie przyjmowania syryjskich uchodźców w Polsce (zobacz: Arcybiskup Gądecki apeluje: "Migranci są naszymi BRAĆMI I SIOSTRAMI poszukującymi lepszego życia!"). I choć początkowo Kościół w Polsce starał się zachować neutralność w tej sprawie i nie okazywać braku poparcia dla rządu, polityka drastycznie się zmieniła. Od Bożego Ciała duchowni wprost wołają Kaczyńskiego i Beatę Szydło o działanie w tej sprawie.
Marta znalazła sposób na załagodzenie konfliktu. Na łamach wSieci zapewniła, że Polacy to bardzo tolerancyjny naród z ogromnymi zasługami w dziedzinie integracji różnych grup etnicznych. Ponieważ historia od II wojny światowej nie dała jej zbyt wielu chlubnych przykładów, musiała cofnąć się ponad czterysta lat wstecz, żeby znaleźć przekonujące argumenty
Unia lubelska zaowocowała powstaniem największego państwa w ówczesnej Europie - Rzeczpospolitej Obojga Narodów, na której terenie poza ludnością polską zamieszkiwali etniczni Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini, Litwini, Niemcy, Żydzi, Łotysze - cofnęła się w czasie Marta. Warto zauważyć, że na naszych ziemiach znajdowali swój dom także Ormianie i Karaimi, którzy wraz z Tatarami wzbogacili naszą kulturę wątkami orientalnymi widocznymi zwłaszcza w ubiorach szlachty.
Kaczyńska wspomniała też o nieco późniejszych czasach, gdy Polacy mogli być dumni ze swojej otwartości.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego Rzeczpospolitą Polacy zamieszkiwali w zaledwie 70 proc., a sąsiadowali z nami głównie Ukraińcy, Żydzi, Białorusini i Niemcy - dodała.
W wywodzie historycznym Marcie udało się przeskoczyć dwa ważne okresy: gdy podczas rozbiorów to Polacy uciekali na zachód i nie było w tym nic "naturalnego", oraz gdy na Bliskim Wschodzie przyjęto ponad 100 tysięcy uchodźców z Polski pod przewodnictwem generała Władysława Andersa.
Wracając do czasów obecnych Kaczyńska postanowiła usprawiedliwić niechęć do uchodźców z Bliskiego Wschodu tym, że już jesteśmy wystarczająco otwarci dla bliższych nam kulturowo sąsiadów.
Ukraińcy wtapiają się w polski rynek pracy, a z badań socjologicznych wynika, że my, Polacy, akceptujemy ich obecność i jesteśmy otwarci na zawodowe wsparcie znad Dniepru - przekonuje.
Najważniejszym punktem felietonu Marty jest wniosek, że Polacy wbrew temu, "co usilnie twierdzą niektórzy" już przyjmują imigrantów i uchodźców, ale tylko tych, którzy przybywają do Polski "naturalnie".
Tych najbardziej naturalnie zmierzających w naszym kierunku, bo sąsiadów, a nie przymusowo relokowanych przedstawicieli innych kultur, którzy w przytłaczającej większości nie chcą zatrzymywać się w Polsce. Na tle Europy Zachodniej, targanej coraz to nowymi zamachami terrorystycznymi, staliśmy się oazą wolności i spokoju - przekonuje. Oby tak dalej.
Zgadzacie się z takim stanowiskiem?