Jacek Kurski, po zniszczeniu tegorocznego festiwalu opolskiego, który przez minione pół wieku nie odbył się tylko raz, w stanie wojennym, próbował ratować sytuację, zapowiadając, że festiwal jednak się odbędzie, tylko że w Kielcach. W międzyczasie bowiem skłócił się z prezydentem miasta Opole, grożąc mu pozwami sądowymi i zapowiadając Arkadiuszowi Wiśniewskiemu, że jeszcze wróci do TVP z płaczem.
Opole zaś nie kryło rozczarowania nie tylko tym, że Kurski zraził do siebie większość artystów i na placu boju pozostali tylko Zenon Martyniuk, Jerzy Połomski i Tercet Egzotyczny, to jeszcze złamał umowę, dotyczącą sprzedaży biletów. Okazało się bowiem, że w tym roku TVP, zamiast udostępnić bilety do zwykłej dystrybucji, planowała zwozić do amfiteatru działaczy NZSS Solidarność z całej Polski żeby zapobiec ponownemu wygwizdaniu Jacka. Kiedy jednak afera doszła do prezesa Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego, Kurski był zmuszony położyć uszy po sobie i obiecać pokornie, że festiwal się odbędzie i to na dodatek w Opolu.
Podwładni prezesa TVP są jednak dalecy od entuzjazmu. Głównie dlatego, że nawet jeśli miejsce się znajdzie, to nie bardzo wiadomo, kto miałby wystąpić. Swój udział potwierdziła, jak dotąd tylko Doda, zaś Andrzej Piaseczny, chociaż, jako juror The Voice of Poland, uchodzi za jedną z twarzy TVP, zapowiedział, że ma na ten dzień inne plany. Również Maryla Rodowicz, której jubileusz miał być wiodącym koncertem tegorocznego festiwalu, wyznała, że bije się z myślami. Niedawno ogłosiła, że boi się, że Jacek znów jej powykreśla wykonawców.
Zobacz: Jubileusz Rodowicz w Opolu TEŻ SIĘ NIE ODBĘDZIE? Maryla komentuje: "Nie jest to jeszcze pewne"
Swoje obawy potwierdza w rozmowie z magazynem Flesz.
Nie chcę kolejnego falstartu, więc nie będę opowiadać, którzy artyści wystąpią i czy ja stanę na deskach amfiteatru - komentuje ostrożnie. Telewizja podpisuje umowy i zobaczymy, co się wydarzy we wrześniu.
Poprzednim razem poszło o udział Kayah w koncercie jubileuszowym Maryli. Jak się okazało, Kurski za nią nie przepada za udział w Czarnych Marszach. Kayah uznała selekcję artystów poprzez poglądy polityczne za cenzurę podobną do tej, która obowiązywała w PRL-u i ogłosiła, że nie wystąpi u Rodowicz. Maryla w jej obronie pobiegła do Jacka Kurskiego, wypytując, czy rzeczywiście ma jakąś "czarną listę". Okazuje się, że do tej pory tego żałuje.
Nie obraziłam się na Kayah, bo ją zwyczajnie kocham i uwielbiam, to wielka artystka. Żałuję tylko, że nie uprzedziła mnie o tym bojkocie - wyznaje we Fleszu. Gdybym wiedziała, że to planuje, nie poszłabym do prezesa Kurskiego rozmawiać o tej "czarnej liście". On powiedział, że taka lista nie istnieje i chętnie zobaczy Kayah w Opolu. Więc kiedy wróciłam do domu i przeczytałam oświadczenie Kasi to trochę zbaraniałam. Nie można być małostkowym, każdy ma prawo do swoich poglądów. To nie jest powód, żeby człowieka skreślać. Gdybym tak do tego podchodziła, musiałabym skreślić połowę ludzi ze swojego życia.