Deynn to przykład internetowej celebrytki, która popularność i uwagę mediów zawdzięcza tylko regularnemu poniżaniu się na swoich profilach społecznościowych. Na Snapchacie zrelacjonowała już chyba wszystko: powiększanie ust, piersi, każdą wizytę w szpitalu i na siłowni oraz zabijanie jaszczurki na egzotycznych wakacjach. Jednak najbardziej pamiętną relacją było błaganie o wybaczenie swojego umięśnionego chłopaka.
W pamięci mamy też tajemniczą "chorobę" na jaką zapadła po Openerze: Deynn WYJE NA SNAPIE: "Chce mi się rzygać! ZDYCHAM, UMIERAM! Wiecie, co mi jest?"
Do kolekcji najbardziej żenujących wyznań Marity dołączyła właśnie relacja z operacji usunięcia… worków pod oczami. Jak na osobę mającą "wy*ebane na hejterów", fit-celebrytka ma wyjątkowo dużo kompleksów, które sukcesywnie leczy przy pomocy skalpela.
Pokazuje się wam dobę po operacji, zabiegu bardziej, nie operacji. Jak się czuję? Czuję się źle - zaczęła dramatycznie. Zaraz będę spać, bo mnie głowa boli. Pierwszy raz w życiu mam takie bóle głowy. Dodatkowo nie mogę ruszać gałkami ocznymi na boki, bo tak mnie bolą gały - kontynuowała. Jestem trochę opuchnięta, spuchnięta. Mam jakieś siniaczki. Zaczyna mi puszczać wszystko, więc mnie tu wszystko boli. Czuję, że mam takie nabrzmiałe, wyglądam jak po jakimś botoksie - jęczała do ekranu swojego telefonu leżąc na szpitalnym łóżku.
Przy okazji pokazała "fanom" miejsca na udach, z których był przeszczepiany tłuszcz do jej powiek. Jak zaznaczyła, ma tak "chudy" brzuch, że lekarze absolutnie nie brali pod uwagę przeszczepiania tłuszczu z jej "kaloryfera":
Dodatkowo tłuszcz… Bo miałam przeszczepiany tłuszcz z ud. Z brzucha nie było co przeszczepiać, bo nie mam tłuszczyku na brzuszku. Się chwalę, bo zawsze chciałam to powiedzieć. Całe życie dążyłam do braku tłuszczu na brzuchu - wyznała dumna z życiowego osiągnięcia Marita.
I miałam przeszczepiane z ud i na udach mam takie siniaki. Zaraz wam pokaże te siniaki - powiedziała po czym pokazała to, co obiecała.
Fit-celebrytka opatrunki będzie mogła zdjąć dopiero za dwa dni. Na razie więc mogła pokazać tylko sińce wokół plastrów. Następnie skupiła się na siniakach na rękach po… pękających żyłach, które również pokazała swoim nieletnim obserwatorom.
Czuję się dobrze, będę was informować na bieżąco. Tak jak robiłam to z operacją biustu, bo wiem, że wielu osobom to się może przydać - zakończyła szpitalny wywód, ciesząc się że "filtr pieska" wygładził jej twarz po zabiegu.
Jak myślicie, na jaki kolejny zabieg zdecyduje się Marita? Przypominamy, że współczesna medycyna wciąż nie pozwala na przeszczep szarych komórek.
**Kucner o operacjach plastycznych: "Zawsze podobały mi się naturalne kobiety"
**