Wiosną tego roku Polską wstrząsnęła sprawa tajemniczej śmierci Magdaleny Żuk. Polka poleciała na samotne wakacje do Egiptu, ponieważ - jak twierdzili jej bliscy - w ostatniej chwili okazało się, że jej chłopak ma nieważny paszport. Na miejscu, po zameldowaniu się w hotelu, Magda miała zacząć się dziwnie zachowywać. Uczestnicy wycieczki wspominali, że była "nieobecna" i mówiła sama do siebie. Na dramatycznym nagraniu udostępnionym w sieci przez jej chłopaka Markusa, Żuk była niespokojna i wyraźnie czegoś lub kogoś się obawiała. Pojawiły się podejrzenia, że Polka została zwabiona do Egiptu jako dziewczyna do towarzystwa, a na miejscu sprawy przybrały niespodziewany i niekorzystny dla niej obrót. Czwartego dnia pobytu dziewczyna wyskoczyła z okna szpitala, do którego przewiózł ją rezydent. Zmarła w wyniku rozległego obrzęku płuc, który uniemożliwił jej oddychanie.
W sprawie zaskakuje zwłaszcza opieszałość polskich władz i zespołów biegłych. Najpierw rodzina bardzo długo czekała na przewiezienie ciała Magdaleny do kraju, a potem nie spieszono się z wykonaniem sekcji zwłok - co w przypadku szybko rozkładających się w organizmie środków chemicznych mogło mieć kluczowe znaczenie. Ponad pół roku zajęło dwóm niezależnym zespołom biegłych wydanie opinii na temat tego, w jakim stanie było ciało 27-latki.
Jak podał niedawno Fakt, powołując się na sprawdzone źródło - w organizmie Magdaleny znaleziono ślady leków przeciwpsychotycznych, substancję stosowaną przy leczeniu psychoz, schizofrenii, ale czasem również w przypadku depresji .
Nie stwierdzono jednocześnie śladów gwałtu ani innej przemocy.
W śledztwie dotyczącym okoliczności śmierci Magdaleny Ż. nie ujawniono obrażeń mogących wskazywać, że Polka padła ofiarą gwałtu albo innych aktów przemocy - mówiła w środę Wirtualnej Polsce rzecznik prokuratury, Ewa Bialik. Wynika to z opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, którzy na zlecenie prokuratury badali materiał pobrany w czasie sekcji zwłok zmarłej.
Wobec takich wyników sekcji ponownie pojawiła się teoria, że Magdalena leczyła się psychiatrycznie w tajemnicy przed rodziną. Argumentem za jej potwierdzeniem ma być również fakt, że Magda kilka lat temu korzystała z pomocy psychologa w związku z syndromem DDA (Dorosłych Dzieci Akoholików).
Bliscy zmarłej dziewczyny stanowczo odrzucają taką możliwość. Rodzina podkreśla po raz kolejny, że Magda nie cierpiała na żadne choroby psychiczne i nie przyjmowała żadnych leków psychotycznych, zatem jedyną możliwością jest, że ktoś zmusił ją do ich przyjęcia lub podstępnie podał jej np. w drinku.
Nie wierzę, że Magda popełniła samobójstwo. Nigdy w to nie uwierzę - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską siostra Magdaleny, Anna Cieślińska. Mam nadzieję, że prawda w końcu wyjdzie na jaw. Ci, którzy piszą, że brała jakieś leki na depresję, powinni przeprosić. Prokuratura tego nie potwierdza.
Niestety, wygląda na to, że prawda o tej śmierci może nigdy nie ujrzeć światła dziennego.
**Marta Nieradkiewicz o wpływie sprawy Magdaleny Żuk na internautów
**
