Kinga Rusin od kilku lat jest bardzo zaangażowana w ekologię. Dziennikarka ma firmę produkującą ekologiczne kosmetyki, jest też zadeklarowaną zwolenniczką ekologicznego trybu życia. Na swoim profilu na Facebooku często porusza tematy związane z dbaniem o środowisko i ochroną zwierząt. Apelowała już m.in. o segregowanie odpadów, zaprzestanie wycinki drzew czy odstrzału łosi.
Jak nietrudno się domyślić, za wcielenie wszelkiego zła Kinga uważa obecnego Ministra Środowiska, Jana Szyszko. Polityk, który prywatnie jest zapalonym myśliwym i chętnie przyozdabia swój dom głowami martwych zwierząt teraz naraził jej się jeszcze bardziej. Okazuje się bowiem, że swoją córkę również wychował na... myśliwą.
Drodzy Państwo, (...) córka najgorszego i najbardziej szkodliwego ministra środowiska w historii Polski, Jana Szyszki, Katarzyna Szyszko-Podgórska została myśliwym, a ślubowanie przyjął od niej osobiście dumny ojciec - pisze oburzona dziennikarka. Brawo! Gratulacje! Zabić we własnym dziecku wrażliwość i empatię, nauczyć osobiście zabijać i skórować niewinne zwierzęta, pokazać córce jak skutecznie dobić patrząc umierającemu stworzeniu prosto w oczy, to musi być prawdziwa rodzicielska duma! Może być teraz pewien, że pasja do uśmiercania i unicestwiania wszystkiego co piękne, szlachetne i bezbronne nigdy w rodzinie Szyszków nie zginie i z dumą będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie z niesłabnącą szkodą dla naszej ojczyzny.
Przy okazji sprawy Kinga prześledziła też "karierę" Katarzyny Szyszko-Podgórskiej, która, jak się okazuje, od początku jest intensywnie "wpierana" przez ministra.
Katarzyna najwyraźniej jest oczkiem w głowie tatusia, który od lat nie wypuszcza jej spod swoich skrzydeł. Gdy Szyszko był wykładowcą w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, Katarzyna była najpierw studentką, a potem doktorantką tej uczelni. Gdy Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej o. Rydzyka, z inicjatywy Szyszki i dzięki środkom z podlegającego mu NFOŚiGW (czyli z naszych podatków), uruchomiła kierunki "kompensacja przyrodnicza", a potem "ekologia i zarządzanie" - wykładowcą uczelni została... Katarzyna Szyszko-Podgórska! Katarzyna zajmuje się więc zawodowo tym, co jej ojcu najbardziej leży na sercu - ochroną środowiska! - ironizuje Kinga. Teraz jeszcze dodatkowo została adiunktem w Instytucie Ochrony Środowiska, który podlega jej ojcu (klasyczny nepotyzm!) i który jest ostro przez niego z państwowej kasy (czyli z naszych podatków) dofinansowywany.
Okazuje się, że córka Szyszki została też... ekspertem od Puszczy Białowieskiej, której wycinkę od kilku miesięcy realizuje jej ojciec.
Została też zgłoszona jako "ekspert ds. wartości merytorycznej" w portalu o Puszczy Białowieskiej, na który z kasy Ministerstwa Środowiska przeznaczono na początku roku sześć milionów złotych (z naszych podatków!). Jak widać nawet "darz bór" nie trzeba jej życzyć bo co ten bór w jej przypadku ma do powiedzenia. (...) Ciekawe czy "bractwo myśliwskie" z takim samym zapałem będzie broniło "córki leśnika" z jakim, bez pardonu, w chamski i szowinistyczny sposób atakowało mnie za inicjatywę ochrony łosi. Poziom poniżej dna, ale czego tu się spodziewać po ludziach których pasją jest zabijanie - kończy smutno dziennikarka.
Myśliwskie pasje rodziny Szyszków najwyraźniej nie robią wrażenia na Jarosławie Kaczyńskim, który spokojnie się im przygląda, choć jeszcze jakiś czas temu zapewniał, że "brzydzi się polowaniem" i nie rozumie ludzi, którym zabijanie zwierząt sprawia przyjemność.
**Tak Jan Szyszko niszczy Puszczę Białowieską. Widzieliśmy to na własne oczy
**