Kiedy po otrzymaniu pisma z prośbą o skasowanie naruszającego nienaganny wizerunek Mariny artykułu poświęconego jedzeniu kabanosów na jachcie postanowiliśmy dać żonie bramkarza trochę odetchnąć, ona udzieliła nowego wywiadu, obok którego nie sposób przejść obojętnie.
Z okazji okładki magazynu Viva! Marina udzieliła ekskluzywnego wywiadu, w którym opowiada "o życiu na walizkach, chorobie, powrocie z nową muzyką". Niemal identycznego wywiadu - pomijając kwestię "powrotu z nową muzyką" - udzieliła w ubiegłym roku magazynowi Gala. Fani "piosenkarki bez hitu" od razu wytknęli to pod zdjęciem okładki, które Marina zamieściła na swoim Instagramie: "Po raz pierwszy? Takich wywiadów już trochę było.." - pytała fanka. Marina postanowiła odpowiedzieć, kompromitując się przy tym do reszty i uruchamiając lawinę negatywnych komentarzy: Wiem, ale niestety nic nie mogłam z tym zrobić. Nie ja wybierałam tytuł. Musi się sprzedać...
@marinaofficial ale masz wpływ na to i powinnaś wybierać bardziej ambitne tematy jeśli rzeczywiście ci na tym zależy. Co to znaczy musi się sprzedać ? Ty decydujesz o tym i tyle . W środku wielcy artyści i dla nich ludzie kupią gazetę a nie dla gwiazdeczki która pisze musi się sprzedać_ - grzmiała rozzłoszczona obserwatorka.
A żeby tej sprzedaży pomóc, Marina postanowiła rozpłakać się przed kamerami. Jako powód swojego "wzruszenia" podała oczywiście swoją historię: Wyobraziłam sobie, co przeszłam - mówiła tamując rzewne łzy.
Ku jej zdziwieniu, płacz obnażył braki w technice gry aktorskiej i nie przekonał jej fanów. Zarzucili jej udawanie wzruszenia i zrzucanie całej winy za swoje niepowodzenia na ludzi z zewnątrz, denerwując się przy tym wałkowanymi w kółko tymi samymi tematami:
Wywiad bardzo słaby nic nowego w koło wałkowane te same problemy bo ludzie to bo ludzie tamto powiedzieli. Po co w koło tłumaczysz coś co jest już przeszłością. Nic nam w tym wywiadzie nie przekazałaś to już było i to wiemy. I ten sztuczny dramatyzm słabiutko naprawdę myślałam ze już jesteś dojrzała pewno siebie kobieta... - pisali pod zdjęciem.
Na koniec Marina zostawiła najlepsze. W "szczerym" i "wzruszającym" orędziu do swoich fanów przedstawiła siebie jako "zwykłą dziewczynę", która jest taka sama jak "dziewczyna, która idzie do pracy" z tą różnicą, że... nie chodzi do pracy!
Nędzną sytuację w social mediach próbował naprawić mąż gwiazdorki, Wojciech Szczęsny, który biorąc pod uwagę jego ostatnie sportowe osiągnięcia wychodzi z założenia, że najlepszą obroną jest atak. Grzejący ławę bramkarz Juventusu Turyn, postanowił wytknąć dziennikarce Karolinie Korwin-Piotrowskiej, która odważyła się skrytykować okładkę z udziałem jego żony, że ma "drugi podbródek" oraz zaoferował "wysłanie Diora":
A ja się zastanawiam dlaczego na okładce nie ma Pani Piotrowskiej. Kompletna dyskryminacja ludzi z podwójnymi podbródkami. Jeśli tak bardzo Pani pragnie to chętnie Diora podeślę. Rozmiar 52? - napisał na profilu dziennikarki.
Ciężko rozstrzygnąć plebiscyt na największego przegranego w tym boju. Myślicie, że Wojtusiowi udało się już prześcignąć Marę?
**Zobacz dokąd żony polskich piłkarzy jeżdżą na wakacje
**