Miniona środa bez wątpienia przejdzie do historii polskiego show biznesu. O 6. rano do mieszkania Dody zapukała policja, której po czterech godzinach (!) udało się doprowadzić ją do warszawskiej prokuratury okręgowej. Został jej postawiony zarzut wpływania groźbą na świadka, za co grozić może nawet pięć lat więzienia. Dorota jak to Dorota, z zatrzymania i przesłuchania zrobiła cyrk, ale minę miała jednak nietęgą.
W piątek wieczorem w Białymstoku odbył się koncert Maryli Rodowicz, na którym gościnnie wystąpiła Dorota. Oczywiście nie przepuściła okazji, żeby skomentować swoje najnowsze problemy z wymiarem sprawiedliwości.
Czy ty teraz wstajesz o szóstej rano? - zaczęła Rodowicz, relacjonują Gwiazdy WP. Czy oni walili kolbami, czy tak puk puk?
Nie wiem, bo spałam - odpowiedziała wyraźnie rozbawiona Doda.
Ale powiedziałaś im, żeby jeszcze zrobili sobie kawę, żebyś mogła dospać? - dopytywała Maryla. To cztery godziny trwało, to pewnie jakieś śniadanie wypasione?
Nie czytaj tych głupot, to nie były aż cztery godziny - odparła Rabczewska, zaś jej starsza koleżanka chciała wiedzieć, czy policjanci chcieli zrobić sobie z nią zdjęcia. Już wcześniej chcieli, my już się znamy! - zapewniała Doda.
Skuli cię?
A chciałabyś? Są fajniejsze momenty, by używać kajdanek! - zażartowała Dorota, a już nieco poważniej dodała: Nie jest to najfajniejsze przeżycie, nikomu tego nie życzę. Wolę stać na scenie, przynajmniej sobie na to zapracowałam i zasłużyłam. I mam nadzieje, że na niej zostanę.
Jestem o tym przekonana! Bo oni się odgrażają, że cię wsadzą, ale po prostu nie wiedzą, z kim mają do czynienia! - dopingowała przyjaciółka.
No cóż, nie wiadomo, czy Doda i Emil S. będą mogli "wpłynąć" na prokuraturę tak, jak chcieli na Haidara...
**Doda wyjaśnia, co się działo u niej w domu podczas zatrzymania
**