Maryla Rodowicz półtora roku temu przeżyła szok, gdy jej mąż Andrzej Dużyński po ponad 30 latach związku zawiadomił ją, że wyprowadza się z ich wspólnej rezydencji w Konstancinie. Od tamtej pory piosenkarka nie przestaje o tym mówić. Niestety, jej wylewność tylko pogarsza sytuację. Dużyński nie ukrywa, że gadulstwo żony i zwyczaj zwierzania się tabloidom z prywatnych spraw był jednym z istotnych przesłanek, które uświadomiły mu, że ich związek nie ma przyszłości.
W rozmowie z Twoim Imperium wypomniał Maryli, że naskarżyła na niego w wywiadzie, że na starość zrobił się marudny, zaniedbany, a na dodatek zamiast się wziąć za siebie, podjada po cichu ciastka.
Faceci naprawdę źle się starzeją. Kobieta coś tam zawsze pokombinuje, albo rozjaśni włosy, albo ufarbuje, umaluje się, a faceci co? Są tacy zrzędliwi, takie dziady mędzące - oskarżyła go w rozmowie z Plejadą. Im starszy, tym gorzej. Jest mi tak dobrze, że siedzę sama wieczorami obłożona kotami... Czytam. I wolę taką sytuację, niż gdyby miał siedzieć obok jakiś facet i cały czas narzekać, krytykować mnie. Okropne!
W odpowiedzi Dużyński zamówił konsultację w kancelarii adwokackiej, nie ukrywając, że rozważa zawarcie w orzeczeniu rozwodowym klauzuli o zakazie wypowiadania się na tematy związane z małżeństwem. To rzeczywiście może być jedyne wyjście, bo Maryla znów się rozgadała. W tej dziedzinie mogłaby stanąć w szranki z Moniką Zamachowską. Jeśli chodzi o sprzedawanie prywatności, są po prostu nie do powstrzymania.
Zauważyłam zmianę w zachowaniu męża - wspomina Rodowicz. Kiedy pytałam, czy nie stoi za tym jakaś kobieta, mąż tłumaczył, że jest przemęczony, że musiał jadać na mieście, że ma dużo pracy i tak dalej. Pomyślałam: "Ja tu z pretensjami, a może faktycznie jest tak, że ma dużo pracy". Aż pewnego dnia usłyszałam: "Przeczytaj mail". Otworzyłam więc laptop, a tam w skrzynce mailowej wiadomość: "Kupiłem mieszkanie, chcę się wyprowadzić". To był szok, bo jeżeli kupił mieszkanie, to znaczy, że przygotowywał się do tego od dłuższego czasu. Tego się nie spodziewałam. Nie było wcześniej żadnych rozmów na ten temat. Bardzo go kochałam, dbałam o dom, urodziłam mu syna, byliśmy razem od 85 roku. Trzydzieści lat to połowa życia. Zarzucił mi, że nie dbam o siebie, nie chodzę na siłownię. To że wylewałam siódme poty na kortach tenisowych się nie liczyło. Zwłaszcza że byłam po operacji stawu biodrowego. Nawet nie wiedziałam, czy będę mogła biegać, a grając w tenisa nie da się stać w miejscu. W domu ciągle czułam się kontrolowana i krytykowana. Mąż zarzucał mi, że nie noszę szpilek, że nie staram się w domu dla niego. A gdzie ja miałam te szpilki wkładać, w kuchni?
Podobnie jak Joanna Krupa, która za rozpad swojego małżeństwa wini "kogoś o bardzo złym sercu", Maryla też podejrzewa, że mąż sam by nie wpadł na to, by się jej czepiać o takie rzeczy.
Mówił, że się w ogóle nie staram. A ja na to: "Jak mam się starać, jak ty od półtora roku nigdzie mnie nie zaprosiłeś?" Wszystkie wspólne wyjścia były odwoływane - żali się piosenkarka. Czułam, że stoi za tym inna kobieta. Damska intuicja. Czułam się strasznie. To było dobijające. Czy sobie poradzę, czy nie stracę radości życia? Zastanawiałam się, co będzie, jak nadejdzie zima i spadnie śnieg, zrobi się ciemno i ponuro. W moim zawodzie albo są koncerty, albo ich nie ma, wszystko zależy od rynku. Ale na szczęście Andrzej nadal utrzymuje dom i ponosi koszty z nim związane.
Od wyprowadzki Dużyńskiego minęło półtora roku, jednak Maryla ciągle nie może rozstać się z poczuciem krzywdy. W wywiadzie podkreśla, że spotkała ją zwyczajna niesprawiedliwość.
W moim przekonaniu dbałam o dom, o to żeby lodówka była zawsze pełna, całkiem nieźle gotowałam - wylicza swoje zalety. Często, wracając po całym dniu pracy robiłam zakupy, żeby w domu niczego nie brakowało. Po koncertach w innych miastach wracałam do domu nawet o czwartej nad ranem, żeby zjeść z mężem śniadanie. Kiedy wychodziliśmy dokądś razem, zawsze byłam nieźle ubrana. Uważam, że byłam dobrą żoną, a zostałam sama. Zostawił mnie mąż, który był ze mną 30 lat. I tego się nie spodziewałam, Dostałam jak obuchem w głowę. Decyzja o rozstaniu została podjęta bez mojego udziału, niestety. Za bardzo jestem dotknięta sposobem jego odejścia.
Mąż Maryli, po zapoznaniu się w jej najnowszym wywiadem, znowu się załamał.
Cały czas nie mamy terminu rozwodu - narzeka w Fakcie. Niestety, sądy szybko nie działają, a chciałbym to już mieć za sobą, by odciąć się od tej sytuacji i jej wypowiedzi. Jako dżentelmem nie będę mówił o mojej żonie niczego złego. A to, że ona ciągle o mnie mówi to, co mówi? Cóż, każdy ma swoją klasę. Proszę z tego wyciągnąć wnioski.
_
_
_
_