Mateusz Kijowski od dawna balansuje na krawędzi żenady. Lider KOD-u najpierw ośmieszył się wykręcaniem od płacenia alimentów na oczach całej Polski, wydając oświadczenie, że jego zarobki wynoszą 3 złote rocznie. Później okazało się, że założyciel Komitetu Obrony Demokracji jest informatykiem tylko na papierze, a z KOD-u po cichu wyprowadza ogromne sumy pieniędzy jako rzekome wynagrodzenie za wykonanie usługi. Niewiele osób było w stanie wyobrazić sobie coś gorszego, niż okradanie ludzi, którzy obdarzyli swojego lidera bezgranicznym zaufaniem. A jednak Kijowski szybko pokazał, że można się za niego jeszcze bardziej wstydzić...
Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy Kijowskiego pogodzili się już z faktem, że zdrowy, wykształcony mężczyzna woli przyjąć pieniądze zamiast iść do normalnej pracy.
Niestety, nikt Kijowskiemu nie doradził, a sam na to nie wpadł, że w takiej sytuacji najlepiej byłoby ograniczyć występy w mediach i sprawę przemilczeć, by jeszcze bardziej nie drażnić i tak już rozzłoszczonego społeczeństwa. Okazuje się jednak, że Mateusz Kijowski ma w sobie niespożyte pokłady bezczelności. Informatyk postanowił porównać zbiórkę pieniędzy dla osoby, która, nazywając rzeczy po imieniu, okradała swoich współpracowników i zaniedbywała swoje dzieci do ludzi poszkodowanych przez los, którzy z powodu choroby, kalectwa lub braku wykształcenia i środków na jego zdobycie nie mogą znaleźć pracy, która pozwoliłaby im na godne życie.
W rozmowie z Wiadomościami WP, na pytanie czy "Nie czuje pan obciachu", Kijowski odpowiedział:
Dla mnie obciachem nie jest znaleźć się w trudnej sytuacji życiowej, tylko zachować się jak hiena. Jak ludzie, którzy się wręcz medialnie promują przy okazji wspaniałej akcji, jaką jest "Szlachetna Paczka", a później mówią, że korzystanie z czyjejś pomocy to wstyd. To o co chodzi? Żeby pomóc czy żeby pokazać swoją wyższość?
Kijowski przyznał również, że jego sytuacja finansowa wynika po części z cwaniactwa. Podobnie jak Joanna Brodzik i Paweł Wilczak, żona Mateusza wzięła kredyt na dom we frankach. Było to dekadę temu, kiedy kurs franka szwajcarskiego był rekordowo niski. Niestety, sytuacja się zmieniła i ludzie, którzy chcieli dużo zaoszczędzić, dużo stracili.
Żona kupiła dom w kredycie frankowym. Jako jedna z wielu tysięcy Polaków. W ciągu roku rata kredytu wzrosła dwukrotnie. Dzisiaj, po 10 latach spłacania kredytu, nie jesteśmy w stanie sprzedać domu, bo nie wystarczyłoby prawdopodobnie na spłatę całego kredytu - mówi Kijowski.
Na koniec Mateusz Kijowski stwierdził, że "posiadanie rąk nie jest gwarancją zatrudnienia":
Nie słyszałem, żeby posiadanie rąk było gwarancją zatrudnienia. Nawet trudno komentować takie „opinie”. Nikt nic nie wie na temat mojego stanu zdrowia, na temat kwalifikacji też niewiele. Ale chętnie wyraża swoje zdanie. Jako ekspert. A moja sytuacja zawodowa nie wynika z sytuacji rynkowej. W PRL-u nie było bezrobocia, a byli tacy, którzy nie mogli znaleźć prac**y** - pogrąża się Kijowski.
Na koniec przyznał, że z "dorobioną gębą złodzieja, alimenciarza i człowieka niegodnego zaufania nikt go nie zatrudni", jednocześnie przyznając, że nie był nawet na jednej rozmowie kwalifikacyjnej oraz że nie zamierza podejmować pracy za mniej niż 8 tysięcy brutto miesięcznie, ponieważ niższa kwota nie pozwoli mu na spłacanie długów.
**Mateusz Kijowski z zarzutami
**
