Życie osób rozpoznawalnych, poza blaskami w postaci luksusowych prezentów, sławy i innych korzyści, ma też swoje minusy. Każdy, kto decyduje się na odcinanie kuponów od bycia celebrytą, musi liczyć się z tym, że jego prywatność z czasem staje się ceną za popularność. Zwłaszcza, jeśli na okładkach magazynów pokazuje się partnera, a z Instagrama robi swój otwarty pamiętnik.
Wiele osób, które właśnie dzięki mediom społecznościowym zyskały popularność, dziś ma pretensje o to, że ich fani chcą zobaczyć swoje gwiazdy nie tylko w perfekcyjnych stylizacjach i na wymuskanych zdjęciach. I choć niejednokrotnie granice bywają przekraczane, świat show biznesu zna przykłady gwiazd, które mimo wielkiej sławy i sympatii widzów nie sprzedały swojej prywatności.
Debatę na temat tej granicy próbowała chyba rozpocząć Maffashion, która na swoim Instastory przedstawiła wczoraj dramę z nią i paparazzo w rolach głównych. Blogerka szczegółowo relacjonowała przebieg zdarzeń, robiąc pauzy na płaczliwe miny i kasując część filmów jednocześnie:
Oczywiście nie pochwalamy tak skrajnych metod zabiegania o zdjęcia osób popularnych, jednak wyznania samej Maff trudno nazwać spójnymi. Celebrytka, która najpierw ze łzami w oczach skarżyła się, że paparazzo "przejechał jej stopę", chwilę później żartowała, że jedyne, co ucierpiało, to but (przy okazji podając jego markę) i śmiała się, że zapewne chodziło o pokazanie jej "doczepa". Kilka godzin później poświęciła tematowi relację live na swoim Instagramie.
Postanowiliśmy o przebieg wydarzeń zapytać fotoreportera, o którym mówi Maff. Oto jego relacja:
Ona wybiegła z restauracji w kapturze, podeszła do drzwi pasażera jakby zza samochodu, od tyłu. Zaczęła szarpać za klamkę, miałem zaryglowane drzwi, odeszła znowu za tył samochodu, a ja odjechałem. Ruszyłem kiedy zniknęła mi z pola widzenia, za lewym słupkiem środkowym, reszty dowiedziałem się z Instagrama - stwierdza w rozmowie z nami.
Jak myślicie, czy 30-letnia Julia zacznie swoje problemy rozwiązywać inaczej niż poprzez media społecznościowe?