Czy na ideach można się w Polsce dorobić? Można, ale jak pokazuje choćby historia Mateusza Kijowskiego - nie warto: Kijowskiemu grozi do OŚMIU LAT WIĘZIENIA. Został oskarżony o KRADZIEŻ 121 tysięcy złotych.
Jak informuje facebookowy profil Codziennika Feministycznego, podobną drogą postanowiły pójść Katarzyna von Alexandrowitsch i Agata Maciejewska z grupy "Dziewuchy Dziewuchom". Panie postanowiły zastrzec w urzędzie patentowym nazwę społecznego ruchu, by czerpać zyski m.in. ze sprzedaży "oficjalnych" gadżetów. Patent daje wyłączność na stosowanie zastrzeżonego hasła wyłącznie dwóm osobom. Lista dopuszczalnych zastosowań wymienia m.in. papierowe chorągiewki, torby, a nawet... internetowe fora.
Autorki wpisu na Codzienniku przypominają też zbiórkę pieniędzy na inicjatywę z jesieni 2016 roku. Finalnie zebrano 35 tysięcy złotych "na działaność" ruchu, choć, jak twierdzą autorki - pieniędzy nigdy publicznie nie rozliczono.
Opatentowanie nazwy wywołało niesmak internautów dotychczas wspierających ideę. Do niesmaku dołączyła furia, gdy okazało się, że "nieoficjalne" grupy i strony facebookowe skupione wokół akcji zaczęły nagle znikać.
Na profilu firmy odzieżowej Nenukko, z którą związana jest Agata Maciejewska, natychmiast zrobiło się gorąco. Burza przetoczyła się też przez strony kobiece związane z "Dziewuchami":
Trochę się zastanawiam nad ich ilorazem inteligencji, właśnie zniechęciły do siebie grupę docelową do której kierowały produkt - pisze osłupiała internautka.
Ale siara, Januszki Feminizmu - dodaje druga.
Kilka godzin po wybuchu kryzysu (jedyna) oficjalna strona zapowiedziała przygotowanie materiału, w którym przedstawi "fakty/opinie/motywacje" w trosce o rzetelność. Administratorki twierdzą ponadto, że nie mają nic do ukrycia, a potrzebują czasu jedynie do "spisania historii".
Dziewuchy dziewuchom... wilkiem - kwitują fani niechętni zakupowi feministycznych gadżetów. Odpowiedzią na facebookowe czystki było powstanie grupy o podobnej nazwie: "Dziewuchy Polskie".
W mocnych słowach inicjatywę skrytykował również bloger Tobiasz Kujawa, który zamieścił emocjonalny wpis na Facebooku Freestylevouging.
Nie wiem, czy to co możecie przeczytać poniżej jest prawdą, ale scenariusz przedstawiony przez Warszawskie Dziewuchy jest wyjątkowo porażający. Oczywiście - nie ma nic złego w spieniężaniu idei, tak długo, jak zarobiony kapitał pomoże tej idei rosnąć w siłę. Jeśli jednak robi się to dla osobistego zysku, to sytuacja staje się wręcz obrzydliwa. Od dawna powtarzam, że ten imperatyw, wedle którego każda marka musi być teraz zaangażowana w jakieś nieszczęście czy inną tragedię, prędzej czy później przyniesie więcej szkody niż pożytku.
Czy tym razem wzniosłe idee zartiumfują nad chciwością?
