Echa głośniej książki Dziewczyny z Dubaju zataczają coraz szersze kręgi w show biznesie. Za kulisami na salonach trwa giełda nazwisk, a spanikowane celebrytki wypytują nas, co na nie mamy... Pudelek przeprowadza własne śledztwo w sprawie celebrytek i influencerek, które uprawiają bądź uprawiały tego typu "turystykę". Okazuje się, że najczęstszym i najprostszym sposobem pozyskiwania chętnych dziewcząt jest zakręcenie się wokół wszelkiego rodzaju konkursów i wyborów miss. Te w ostatnich latach w Polsce dosłownie mnożą się jak grzyby po deszczu i aż trudno się połapać w kolejnych plebiscytach. Za to łatwo policzyć, że większość nazwisk, które przewijają się w naszych materiałach, pochodzi właśnie z tych konkursów.
Młode, naiwne dziewczyny, odcięte od rodzin, zamknięte w luksusowych hotelach są łatwym łupem. Najczęściej do takich konkursów trafiają kandydatki z małych miast, dla których obietnica ogromnych zarobków, zagranicznych podróży i drogich ciuchów, restauracji itp. jest ogromna – zdradza nasz informator. Te konkursy to wylęgarnia patologii, dziewczynom proponuje się wielki świat, tytuły, kariery "modelek", a kiedy przychodzi co do czego, godzą się na coś zupełnie innego – dodaje. "Patologia" to słowo, które najcześciej ciśnie się na usta przy badaniu tej sprawy. Z dokumentów, do których dotarliśmy wynika, że w "wyjazdach" niejednokrotnie brały udział koleżanki czy... siostry, które polecały się wzajemnie. W sprawie pojawiają się np. Magdalena i Monika D., czy Karolina i Iza Z.
Wśród bohaterek książki Dziewczyny z Dubaju udało nam się zidentyfikować między innymi Miss Bikini Poland, Miss Europe Beauty - obecnie "gwiazda" dubajskiej telewizji, Miss Polonia sprzed 15 lat, finalistka konkursu Miss Mazowsza z 2008 roku.
Pudelek porozmawiał też z dziewczyną, która brała udział w jednym z konkursów, ale w porę zorientowała się co jej grozi i wycofała się przed finałowym etapem.
Byłam dziewczyną z małego miasta, wiesz, wielki świat, wypasiony hotel, telewizja. Teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to oczywiste, że takie ofiary najłatwiej złowić. Byłam kandydatką w dużym, renomowanym konkursie, emitowanym przez telewizję. W życiu nie spodziewałam się, że sytuacja skończy się próbą stręczenia mnie, wystawienia wręcz jednemu z obecnych mężczyzn. Próbowano wręcz siłą zamknąć mnie z nim w pokoju, uciekłam i wyrzucono mnie z konkursu. Na szczęście wróciłam do domu i nigdy więcej nie miałam z tym nic wspólnego, ale gdy dziś czytam o "dziewczynach z Dubaju", wiem, że byłam bardzo blisko tego wszystkiego – mówi nam była uczestniczka.
Co ciekawe, Emilia P., która organizowała wyjazdy i była mózgiem całego biznesu, oficjalnie prowadzi firmę określoną jako "models management". Zresztą – większość dziewczyn, które zidentyfikowaliśmy, określa się mianem "modelek". Niektóre nawet próbowały sił w TVN-owskim Top Model, i nie chodzi tu Angelikę Fajcht, która wypłynęła przy okazji poprzedniej afery.
Wśród destynacji, poza tytułowym Dubajem, wyjazdy odbywały się między innymi do Cannes, Genevy, St. Tropez, szwajcarskich kurortów narciarskich, Hiszpanii czy na swojskie Mazury. Stawki zaczynały się od 100 Euro za dzień, a wyjazdy zwykle były kilkudniowe.
Kolejne etapy tej historii opisujemy nie po to, by pastwić się nad uczestniczkami "wyjazdów". Zależy nam, by szczegóły tej afery skutecznie odstraszyły młode dziewczyny i pokazały im prawdę o seksbiznesie w Polsce.