Od wybuchu niesławnej afery z siostrą Deynn minęło prawie pół roku. Przez ten czas Marita i Daniel Majewski zdążyli wziąć ślub i przeprowadzi się do Los Angeles, gdzie konsekwentnie próbują naprawić swój nadszarpnięty "wizerunek".
Majewscy od początku pobytu w USA próbują przekonać fanów, że przez te kilka miesięcy spędzonych w ukryciu zdołali przejść dogłębną przemianę. Nie używają przekleństw w swoich filmach, starają się też odpowiadać fanom w sposób wyważony i kulturalny. Przekonują też, że się nawrócili i zaczęli wierzyć. Nie do końca jednak wiadomo w co…
Festiwal ocieplania wizerunku trwa w najlepsze. Dobroduszni małżonkowie niedawno przekazali 20 tysięcy na cel charytatywny. Kolejnym krokiem ku oczyszczeniu jest wywód, który Daniel umieścił we wtorek na Instagramie.
Były fit-celebryta opublikował zdjęcie, na którym ubrany w białą koszulę tęsknie spogląda w dal. Do fotografii dołączony jest długi, bełkotliwy wpis. Mąż Marity ujawnia w nim "szokujące" fakty: zmagał się z depresją. W ramach terapii zdążył nawet... napisać książkę.
Jeśli była na podobnym poziomie co Trening życia, to byłby to cios, po którym polska literatura już by się nie podniosła.
Podczas "dramy" i depresji napisałem książkę. Był to pomysł mojego psychologa. Miałaby dziś prawie 500 stron tekstu. Opisałem swoje życie, błędy i prawdziwe oblicze wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek publicznie wymierzyli we mnie cios dla internetowej chwały. Była bardzo mocna, jak moje emocje - zaczął.
Jestem pewien, że większość z opisywanych ludzi nie podniosłaby się i nie wróciła "w blask mediów".
Właśnie dlatego jej nie wydam i zaraz po jej wydrukowaniu spaliłem ją z moją babcią. Ludzie być może zobaczyliby prawdę, ale ja stałbym się takim jak oni wszyscy.
Odmieniony Majewski wyjaśnił też swoim "fanom", że instagramowe życie to fikcja, o czym w przypadku tej pary pisaliśmy zresztą od samego początku ich medialnej "kariery"..
Dostałem od Boga drugie życie. Jest cudowne, więc nie chcę nigdy więcej krzywdzić innych, mimo że oni krzywdzili mnie. Uwierzcie mi tylko, że Instagram to fikcja. Widzicie to, co się Wam pokazuje, często niesprawiedliwie, czego przykładem byliśmy My. Krzywda, kłamstwa, znajomości, miłość... dziś często wszystko powstaje w imię jednej wartości - odpływał Daniel.
Na szczęście, mąż Deynn zmądrzał i zrozumiał, że w życiu liczy się coś więcej niż liczba polubień na Instagramie.
Mógłbym pisać o tym godzinami, jednak dziś chciałbym Wam tylko powiedzieć, że najważniejsze jest to jak się czujecie, a nie pokazujecie. Tego też byłem dobrym przykładem. Wierzyłem, że moje życie jest takie jakim chciałem Wam je pokazywać. Dalekie od rzeczywistości i często przepompowane.
Majewski wspaniałomyślnie przeprosił też wszystkich, których uraził. Miał chyba na myśli wulgarne wyzywanie swoich krytyków i grożenie nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Cieszę się, że zmądrzałem i przepraszam wszystkich, których kiedykolwiek uraziłem swoim zachowaniem - zakończył.
Wierzycie w szczerość tych słów? My nie bardzo...
