Kacper Kuszewski kilka dni temu ogłosił, że rozstaje się z serialem M jak Miłość, w którym grał od pierwszego odcinka. Podobno od dawna podejrzewał, że rola Marka Mostowiaka za bardzo go ogranicza i jest powodem, dla którego jego kariera utknęła w miejscu. Zresztą ciężko tu w ogóle mówić o karierze aktorskiej, skoro przez dwadzieścia lat zagrał w zaledwie ośmiu produkcjach, raczej chyba o zmarnowanych szansach...
Kacper chyba też to czuje, bo na odchodnym postanowił ujawnić kulisy pracy na planie serialu. W rozmowie z Plejadą ujawnił, że prawa pracownicze są tam nagminnie łamane.
Wielu członków ekipy jest wynagradzanych za dzień pracy, czyli jeśli nie przyjdą do pracy, bo np. zachorują, to nie dostaną pieniędzy - naskarżył. Czasami okazuje się, że mamy nagranych tyle odcinków na zapas, że producent decyduje, że teraz będzie miesiąc przerwy dla wszystkich, albo nawet pięć tygodni. Ekipa dowiaduje się z dwu-, trzytygodniowym wyprzedzeniem, że nikt za miesiąc nie pracuje i nikt nic nie zarobi. Aktorzy mają poczucie, że nie mogą narzekać i nie mogą walczyć o swoje prawa, bo są zatrudnieni na taki rodzaj umów, że można im podziękować i zatrudnić kogoś innego, kto nie będzie marudził. No więc nikt nie marudzi, tylko wszyscy zaciskają zęby i pracują. Od wielu lat zastanawiam się, jak to jest możliwe i jak to może być legalne.
Przypomnijmy: Kuszewski po odejściu z "M jak Miłość" również narzeka na pracę w serialu: "Zastanawiam się, JAK TO MOŻE BYĆ LEGALNE"
Podobne wspomnienia z pracy na planie M jak miłość zachowała Olga Frycz. Annie Musze, która w serialu gra Magdę Marszałek, też wymsknęło się, że "nie zawsze jest kolorowo".
Jak było do przewidzenia, ujawnienie wstydliwych sekretów produkcji nie przypadło do gustu Ilonie Łepkowskiej, uważanej za "matkę" M jak Miłość. W rozmowie z Faktem zarzuca Kuszewskiemu hipokryzję.
Postawa pana Kacpra mnie zdziwiła - komentuje scenarzystka i pomysłodawczyni serialu. To nieeleganckie i nie fair w stosunku do ludzi, z którymi pracowało się 18 lat. Przez tyle czasu nie był taki krytyczny, a dopiero po odejściu wypowiada się w tym tonie. Zawiodłam się na nim. Szaleńcze tempo pracy i stres jest wszędzie w tej branży i w "M jak Miłość" nie jest wyjątkiem. Zarabiamy więcej niż przeciętni ludzie, więc nie dziwmy się, że musimy ciężej pracować.
Kacper chyba przeczytał jej komentarz, bo na swoim Facebooku wydał specjalne oświadczenie. Aktor oznajmił w nim, że krytykując warunki pracy na planie, nie narzekał na własny los, ale na warunki pracy makijażystek czy operatorów. "Zaplecze" serialu, które de facto go tworzy, nie może liczyć na związki zawodowe.
Mówiąc o ekipie filmowej absolutnie NIE MIAŁEM NA MYŚLI AKTORÓW, którzy pracują na zupełnie innych zasadach, za dużo wyższe stawki i przede wszystkim nie codziennie, a tylko kilka dni w miesiącu. Ja miałem na myśli EKIPĘ, czyli operatorów kamer, dźwiękowców, oświetlaczy, garderobiane, charakteryzatorki, rekwizytorów, obsługę planu, kierowców i jeszcze wielu innych ludzi, którzy pracują na planie codziennie, 5-6 dni w tygodniu, po 12 godzin i więcej, na mrozie, w deszczu i w upale, często wstają o 4:30 rano i wracają do domu o 21:00. Pracują na ogół na umowę o dzieło, nie dostają więc pieniędzy, gdy chorują lub gdy ogłaszany jest urlop, ZUS muszą płacić sami a zwolnić ich można bez żadnej odprawy z dnia na dzień. Zabrałem głos w ICH sprawie, a nie w swojej - pisze Kacper.
(…) Proszę Państwa, NIGDY nie narzekałem na swoją pracę, musiałbym chyba na głowę upaść. Serialowi zawdzięczam popularność, karierę i dobre zarobki. A naszą ekipę filmową uwielbiam! To cudowni, serdeczni ludzie, którzy kochają tę robotę i dają z siebie wszystko. Zawsze okazywali mi sympatię i pełne wsparcie, jestem im za to ogromnie wdzięczny i uważam, że zasługują na trochę lepsze warunki pracy.