Trwające aktualnie w Rosji mistrzostwa świata w piłce nożnej były dla Polaków szczególnie ważne. Nasza drużyna dostała się na mundial po raz pierwszy od 12 lat i wszyscy wierzyli w to, że jest w stanie powalczyć chociażby o wyjście z grupy. Niestety, rzeczywistość okazała się przytłaczająca. Gdy po meczu z Senegalem myśleliśmy, że słabiej zagrać się już nie da, "orły Nawałki" przegrały z Kolumbią 0:3. Choć został nam do rozegrania jeszcze jeden mecz, niektórzy uważają, że bardziej honorowe byłoby spakowanie manatków i powrót do kraju.
W mediach trwają obecnie gorące dyskusje na temat przyczyn porażki. Mówi się o wyjątkowo kiepskiej grze Szczęsnego czy słabej formie Lewandowskiego i rozkojarzeniu pozostałych. Niektórzy komentatorzy uważają, że nasi piłkarze za bardzo skupili się na lansie i graniu w reklamach, a za mało na treningach. Inni z kolei twierdzą, że zawodnicy zarabiają za dużo i przez to nie mają wystarczającej motywacji.
Tymczasem powód fatalnej formy Polaków może być jeszcze jeden. Nie od dziś wiadomo, że nasza drużyna ma słabość do imprezowania. W 2016 roku głośno było o tzw. "aferze alkoholowej", kiedy przed meczem z Armenią piłkarze urządzili sobie imprezę w hotelu, grali w karty i pili do późna piwo, wino i whisky z colą. W tajemnicy przed trenerem wynajęli pokój w innej części budynku i bawili się tak hucznie, że jeden z nich zwymiotował na hotelowym korytarzu. Pozostali, którzy nie uczestniczyli w imprezie, nie mogli spać z powodu dobiegających do ich pokojów dźwięków imprezy. Jako prowodyra libacji wymieniano wówczas Artura Boruca.
Przypomnijmy: Boruc wyleci z kadry? Zorganizował imprezę przed meczem
Sebastian Staszewski, w opublikowanej w maju książce pt. Tajemnice kadry ujawnił, że trener wymierzył wówczas kary - Artur Boruc, Łukasz Teodorczyk, Kamil Glik i Kamil Grosicki musieli zapłacić po 50 tysięcy złotych, a Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec, Maciej Rybus, Krzysztof Mączyński, Sławomir Peszko i Paweł Wszołek - po 10 tysięcy złotych. Dostali też ultimatum, że następnym razem zostaną wydaleni z zespołu. Ostatecznie skład opuścił tylko Boruc. Okazuje się jednak, że i bez niego "nasi" potrafią zabalować. Do mediów przeciekają właśnie informacje, że podczas przygotowań do mundialu w Rosji, również nie zachowali abstynencji. Rąbka tajemnicy na ten temat uchylił w poniedziałkowym tekście dziennikarz Przeglądu Sportowego, Tomasz Włodarczyk.
Poza boiskiem to nie jest grupa ludzi, którą w całości łączą głębsze relacje. Działała bardziej jak grupa przychodząca do jednej pracy. Wykonuje robotę, potem rozchodzi się w swoją stronę. Jedni się przyjaźnią, drudzy nie. Jak nie wszystkim pasuje jako kapitan Robert Lewandowski, odbierany przez grupę ważnych zawodników jako odizolowana gwiazda, tak w drugą stronę napastnik może mieć też swoje pretensje o prowadzenie się niektórych kadrowiczów i przekraczanie granic na zgrupowaniach. Jeśli afera alkoholowa wywołała terapię szokową, to tylko chwilową. Wspomniane granice były przekraczane też podczas przedmundialowych przygotowań, ale nic z tym nie zrobiono. Uznano, że to nie czas i miejsce. Zawodnicy to bagatelizują, bo przed EURO też tak było, ale pojawia się pytanie o dyscyplinę. Trener tym razem nic z tym nie zrobił - pisze Włodarczyk.
Komentatorzy są zdania, że Adam Nawałka nie jest w stanie zapanować nad reprezentacją i odpuszcza im przewinienia, bo boi się, że rozbije - bądź co bądź, najlepszą od lat, polską drużynę. Podobnie jak Zbigniew Boniek, szef PZPN.
Dziennikarz Dariusz Tuzimek z serwisu futbolfejs.pl nie kryje oburzenia.
Trudno pojąć, że dorośli ludzie przed mundialem, o którym - jaka sami powtarzają - marzyli i śnili, nie są w stanie wytrzymać w abstynencji i absolutnym reżimie treningowym - pisze felietonista. Być może uderzenie przed mundialem w reprezentacyjnych balangowiczów wcale by tej kadry nie rozwaliło? Być może byłoby ożywczym impulsem, czymś, co zjednoczyłoby ten zespół. Byłoby szansą dla młodych, jeszcze nie zepsutych chłopaków, by nie dojrzewali piłkarsko w alkoholowym smrodzie? Chyba, że skala tej afery była tak duża, że na mundial nie mielibyśmy kogo zabrać? Ale w tym przypadku tym bardziej należało zrobić czystkę. Bez względu na nazwiska - uważa Tuzimek.
Mam świadomość, że alkohol jest obecny w życiu piłkarzy. Znam hasło, że zawodnicy pili, piją i pić będą. Że "gaz robi gaz". Nikomu nie bronię, ale - na miły Bóg - trzeba znać miejsce i czas… Zgrupowanie kadry tuz przed mundialem to nie jest to miejsce i ten czas. Być może po mistrzostwach powstanie druga część książki Tajemnice kadry. Tam Kamil Glik będzie się musiał rozliczyć z tym, o czym pisze dziś Przegląd Sportowy i z pytaniami, które dziś padają jedynie na Twitterze, np. w jakich okolicznościach doznał kontuzji barku (...).
Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.
Termin "team spirit" nabrał właśnie nowego znaczenia?