Dominika Grosicka po raz pierwszy została mamą w wieku zaledwie 17 lat. Zaszła w ciążę z chłopakiem, którego uważała za miłość swojego życia. Niestety, sytuacja szybko go przerosła.
Dominika wprawdzie też miała obawy, ale wierzyła, że sobie poradzi.
Rzeczywiście to było bardzo wcześnie - przyznaje w rozmowie udzielonej Katarzynie Burzyńskiej na blogu Baby By Ann. Mieszkałam w małym mieście i to się strasznie rozniosło, mój stan wzbudzał emocje, wszyscy wokół byli zainteresowani. Ja i mój partner byliśmy zaskoczeni, to nie było planowane. Różne uczucia towarzyszyły mi na początku... Zawsze uwielbiałam małe dzieci, odkąd skończyłam 10 lat, to ja w rodzinie zajmowałam się maluchami. Byłam mamą, nianią, chodziłam na spacery. Więc jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie byłam przerażona kwestią opieki. Bardziej martwiłam się tym, że kończy się pewien etap: nie będzie już tak beztrosko i łatwo. Teraz patrząc z perspektywy czasu, myślę, że świetnie się stało, bo dziś mój syn jest moim kumplem, bardzo dobrze się rozumiemy, on mi pomaga przy Mai. Wczesne macierzyństwo ma też inne plusy: mniej się martwisz, bo nie zdajesz sobie sprawy do końca, jak poważna to jest sprawa.
Gorzej, że dwa lata po narodzinach dziecka partner Dominiki zniknął z życia jej i syna. Grosicka lubi chwalić się w wywiadach, jak świetnie poradziła sobie w tej trudnej sytuacji.
Wzięłam dziecko pod pachę do Poznania, wynajęłam mieszkanie - wspominała niedawno wWysokich Obcasach Extra. Miałam fajne przyjaciółki. Fajnie też zarabiałam jako modelka. Byłam samodzielna, ogarniałam wszystko.
Kiedy w życiu Dominiki pojawił się Kamil Grosicki, nabrała nadziei, że zastąpi ojca kilkuletniemu wtedy Marcelowi. Nie każdy odnajduje się w takiej sytuacji, ale akurat Kamil nie miał z tym problemu. Chciał jednak mieć też własne biologiczne dziecko. Kiedy na świat przyszła ich wspólna córka, Dominika znów zaczęła się niepokoić, czy syn nie poczuje się odsunięty na bok.
Miał 8 lat, jak Maja się urodziła. Dziś ma 14. Przygotowywałam i siebie, i jego na jej pojawienie się - wspomina Grosicka. Nie chciałam zrobić mu krzywdy, nie chciałam, żeby czuł się odstawiony na boczny tor. Zależało mi na tym, żeby odczuł, że z chwilą narodzin drugiego dziecka on nie staje się mniej ważny. Od samego początku starałam się, żeby go nie pominąć w jakichś pojedynczych momentach, żeby było po równo wszystkiego. Bałam się, oczywiście. Chociaż u nas to jest tak, że ja przez większość czasu jestem i ojcem, i matką, więc to ja zajmuję się kwestią wychowania. Kamil, w związku z tym, że widzi dzieci rzadziej, jest od rozpieszczania i dobrze mu to wychodzi. Rozpieszcza po równo. Zawsze o Marcelu pamięta, powtarza mu, że go kocha. Chwali, jak trzeba i skarci jak trzeba, więc myślę, że daje radę. *Kiedy widzę to jego serce, zaangażowanie i miłość, to są najpiękniejsze momenty. *
Grosicka wyznaje, że chociaż Kamil bardzo kocha Marcela, to jednak marzy o własnym synu. Ona jednak nie do końca podziela entuzjazm męża, zwłaszcza że dopiero co wróciła do pracy w modelingu i podpisała kontrakt z polską firmą odzieżową.
Uwielbiam być mamą i prowadzić dom. Macierzyństwo to sens mojego życia. Miłość dzieci napędza mnie do działania - wyznaje żona piłkarza. Dla mnie dzieci to jest wielkie szczęście. Jakbym miała jeszcze jednego maluszka, fajnie! Z jednej strony bym chciała, z drugiej: dopiero wyszliśmy z pieluch i chorób i nie chce mi się do tego wracać. To kwestia wygody. Dzieci są odchowane, zajmują się sobą. Więc to jest tak pół na pół. Mąż już mi coś tam zaczyna szaleć: że on chce syna, ale ja na razie nie wiem... Zastanawiam się.