Mija sześć lat odkąd Katarzyna Figura rozwodzi się z mężem, Kaiem Schoehnalsem. W 2012 roku udzieliła Vivie wywiadu, w którym ujawniła, że mąż od lat znęca się nad nią fizycznie i psychicznie.
To był koniec ich małżeństwa. Od tamtej pory toczą w sądzie wojnę o pieniądze i opiekę nad dwiema córkami 16-letnią Kokoi 13-letnią Kaszmir. Aktorka, w obawie, że mąż porwie dzieci i wywiezie je za granice, uciekła przed nim z córkami do Trójmiasta. Tym bardziej, że matka Schonenhalsa, Dorothy Morton, która specjalnie przyleciała ze Stanów Zjednoczonych, by zeznawać na korzyść synowej, uważa, że Kai jest do tego zdolny.
W rozmowie z polską prasą wyznała, że jej syn jest niebezpiecznym psychopatą i przestrzegała sąd przed wielkim błędem, którym, jej zdaniem, byłoby powierzenie Schoenhalsowi wychowania córek. Od czasu rozstania mieszkają z mamą, jednak Kai bardzo stara się, by sąd nabrał wątpliwości co do kwalifikacji Katarzyny do opieki nad własnymi dziećmi. Groźny wypadek, któremuuległ wiosną tego roku w Hondurasie osłabił jego waleczność
Od tamtej pory los zdaje się sprzyjać Katarzynie. Kilka tygodni temu, po sześcioletniej batalii, sąd wydał pierwszy korzystny dla niej wyrok.
Wszystkie jego roszczenia, w tym finansowe, zostały oddalone - wyznała w telewizji. Jakiekolwiek zarzuty, jakobym miała naruszyć jego dobra publicznym odkryciem prawdy, ujawnieniem przemocy, jaką stosował wobec naszych dzieci i wobec mnie zostały absolutnie odsunięte. W uzasadnieniu sądu padło sformułowanie, że *miałam pełne prawo zrobić to w obronie życia i zdrowia mojego i moich dzieci. *
W rozmowie z Galą, po sześciu latach od pamiętnej spowiedzi, Figura zapewnia, że nie żałuje swojej decyzji, choć dało się zauważyć, że była to droga przez mękę.
Zapłaciłam cenę odrzucenia, chyba przede wszystkim - wspomina z perspektywy czasu. Wielu ludzi, szczególnie z mojego środowiska, nie wierzyło, że byłam w takim piekle. Natomiast ten przekaz był ważny, wręcz kluczowy dla wszystkich, którzy tkwią w przemocowych sytuacjach i nie wyobrażają sobie, że osoba ze sceny publicznej może znajdować się w takim samym położeniu jak oni. W pewnym sensie mój bunt stał się szansą na obronę własnej godności, a nawet życia. W roku 2013 moja młodsza córka poleciała ze mną na Wybrzeże. Od razu po przylocie zostawiłyśmy walizki w hotelu i pobiegłyśmy na plażę. Był piękny, słoneczny dzień i Kaszmirka zaczęła tańczyć na plaży. Była uosobieniem szczęścia, radości życia. I nagle powiedziała: "Mamusiu, musimy się tu przeprowadzić".
Szybko okazało się, że nie ma nawet innego wyjścia, bo w tamtym czasie sąd uznał argumenty Kaia Schoenhalsa w sprawie o naruszenie posiadania i pozwolił mu w nieograniczonym zakresie korzystać z willi Katarzyny na warszawskiej Saskiej Kępie. Wtedy aktorka zrozumiała, że musi uciekać.
Czułam, że konieczna jest zmiana miejsca - wyznaje w wywiadzie. Odcięcie się od tych wszystkich wspomnień, przedmiotów, ludzi, wszystkiego, co działa na nas zabójczo. Takim azylem okazało się dla mnie Wybrzeże. Słowa Kaszmirki były kluczowe. *Myślę, że nigdy nie zrobiłam lepszej rzeczy w życiu. *