W niedzielę, 26 sierpnia, w podwarszawskiej willi należącej do rodziny Millerów, znaleziono martwe ciało jedynego syna byłego premiera. Reszta rodziny, czyli córka Leszka juniora oraz jego rodzice przebywali w tym czasie na wspólnym urlopie w Grecji.
Według wstępnych ustaleń, mężczyzna zginął śmiercią samobójczą. Podobno przez wiele lat cierpiał na depresję, jednak jego rodzice, córka oraz najbliższy przyjaciel zgodnie stwierdzili, że w ostatnim czasie przed śmiercią nie przejawiał żadnego pogorszenia nastroju. Były premier kilkakrotnie zapewnił, że gdyby on, żona czy wnuczka zauważyli jakiekolwiek niepokojące sygnały, na pewno nie wybraliby się do Grecji. Pojechali właśnie dlatego, że z rozmów z Leszkiem juniorem jasno wynikało, że jest on w dobrej i stabilnej formie psychicznej.
Pogrzeb syna byłego premiera odbył się tydzień po jego śmierci, na cmentarzu w Żyrardowie. Tego samego dnia w sobotnim wydaniu Faktu ukazał się artykuł pod szokującym tytułem: Ojciec wybrał politykę, a syn sznur. *
Nawet osoby z prawej strony sceny politycznej, którym z byłym premierem nigdy nie było po drodze, zgodnie uznały to sformułowanie za *szczyt chamstwa i bezduszności.
Sam Miller też obiecuje, że tak tego nie zostawi. Zapowiedział pozew sądowy i napisał w tej sprawie list otwarty do przewodniczącego Zarządu Axel Springer, wydawcy dziennika.
Szef potężnego koncernu powinien poznać odczucia rodziców tragicznie zmarłego syna, którego śmierć została w gazecie opatrzona słowami: "Ojciec wybrał politykę, a syn sznur". Publikacja pod tym tytułem ukazała się na pierwszej stronie dodatku weekendowego w tym samym dniu, w którym składaliśmy do grobu urnę z prochami naszego jedynaka - wyjaśnia swoją decyzję były premier. Żadne słowa nie są w stanie oddać bólu po śmierci własnego dziecka, w dodatku z towarzyszącym temu obrzydliwym komentarzem gazety o wielkim nakładzie. Nie chcemy, żeby to, co dotknęło naszą rodzinę, stało się normą, godzącą w innych ludzi. Stąd też informujemy o okolicznościach dramatu i oczekujemy podjęcia działań, które uniemożliwią powtórzenie się podobnych zdarzeń w przyszłości. Przecież ktoś wymyślił ten tytuł, ktoś go akceptował, ktoś puścił do druku. Nikt nie miał poczucia przekraczania nieprzekraczalnych granic, bo ich być może nie zna. Ale nie tylko redaktor naczelny, zdymisjonowany pod wpływem oburzenia opinii publicznej i dziennikarzy jest za to odpowiedzialny. Media w Polsce opisywały to zdarzenie z delikatnością i taktem. Nikt nie starał się pogłębić naszego bólu. Haniebnym wyjątkiem jest dziennik Fakt. Jako jedyny ze wszystkich tytułów prasowych w Polsce brutalnie podeptał nasze uczucia. Pragniemy poinformować, że zwróciliśmy się do Zarządu Ringer Axel Springer Polska Sp. z o.o. o stosowne zadośćuczynienie.