Wiadomość o śmierci Konrada Gacy, która obiegła media w sierpniu, była szokiem nie tylko dla najbliższych. Bardzo popularny, zadbany, zdrowo żyjący i wysportowany mężczyzna odszedł nagle w wyniku pęknięcia tętniaka. Trener był jednym z najbardziej rozpoznawanych nauczycieli w Polsce i współpracownikiem wielu ludzi mediów czy celebrytów. Gaca zostawił córkę oraz żonę Patrycję.
Ta ostatnia była gościem czwartkowego wydania Dzień Dobry TVN, gdzie wspominała swoją relację z Konradem. Okazuje się, że para poznała się, gdy Patrycja miała 16 lat i przyszła do Gacy na trening. On od pierwszego wejrzenia się wokół mnie kręcił, by zagadać - zdradziła w wywiadzie kobieta.
Wdowa przybliżyła też szczegóły odejścia jej męża. Mieliśmy jechać do Brukseli na spotkanie. Obudziłam się w nocy, aby wyjąć pranie z pralki, taka prozaiczna rzecz. Konrad spał na kanapie, przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku. Zobaczyłam, że nie oddycha, wezwałam pogotowie - relacjonowała w wywiadzie.
Niestety jej natychmiastowa reanimacja, a potem próba przywrócenia do życia przez lekarzy nie przyniosły efektów.
Myślę, że moje serce i mózg trochę pracuje w niezgodzie w tej chwili. Serce czuje, że on jest cały czas przy nas. A mózg chyba jeszcze nie przetworzył po prostu tego, co się wydarzyło. My przeżywaliśmy każdy dzień, każdą sekundę wspólnie. Czy byliśmy razem, czy oddzielnie. Pracowaliśmy razem. Przeżywaliśmy wspólnie wszystkie rzeczy, które działy się na świecie. Więc myślę, że nigdy do końca mózg nie przyjmie tego, że go tutaj, na tym świecie, nie ma - powiedziała Patrycja Gaca.