Artur Żmijewski po śmierci babci odziedziczył dom z ziemią w Branicy Suchowolskiej. Pięć lat temu dokupił na licytacji komorniczej działkę przylegającą do ziemi po babci, powiększając w ten sposób należący do niego teren. Kłopot w tym, że ziemia, zlicytowana przez komornika została wcześniej wyłudzona od prawowitych właścicieli.
Mieszkańcy Branicy są przekonani, że Żmijewski wiedział o oszustwie.
On wielokrotnie chciał kupić tę ziemię, ale Wioletta się nie zgadzała - ujawnia w Fakcie sąsiad pokrzywdzonej właścicielki. Skorzystał więc z okazji. Ludziom się to nie spodobało…
Jak się okazało w toku postępowania wszczętego przez Wiolettę R. 10 lat temu popadli z mężem w długi i musieli sprzedać sporny teren. Nabywca nigdy jednak za niego nie zapłacił, czyli w świetle prawa doszło do wyłudzenia. Następnie nowi właściciele, Beata P. i jej syn też popadli w długi, na poczet których komornik zlicytował ziemię.
Z tej właśnie okazji skorzystał Żmijewski i wart 50 tysięcy złotych grunt kupił za 15 tysięcy, czyli tyle, ile dostaje za jeden odcinek Ojca Mateusza.
Beata P. z synem za wyłudzenie ziemi zostali już skazani na karę więzienia, a także zobowiązani przez sąd do uiszczenie zaległej opłaty Wioletcie R. Jej jednak zależy głównie na odzyskaniu ziemi, a ta należy już do Żmijewskiego.
Oni się z Violettą dobrze znają, bo pan Artur przyjeżdżał tu w dzieciństwie na wakacje - wyjaśnia jeden z mieszkańców Branicy. Zapytała, dlaczego chce się wzbogacić na jej krzywdzie. Prosiła, żeby przysiągł przed ołtarzem, że to nie on stoi za oszustwem.
Aktor sprawę skomentował krótko: Nie mam sobie nic do zarzucenia.