Choć ostatni odcinek serialu Przyjaciele wyemitowano przeszło 14 lat temu, to wciąż cieszy się on wyjątkowo dużą popularnością. Perypetie grupy nowojorczyków śledzono w ponad 100 krajach, a sam serial doczekał się kilku nagród Emmy i Złotego Globu. Mimo że aktorzy występujący w Przyjaciołach swego czasu byli bardzo popularni, to zdaje się, że jedynie odtwórczyni roli Rachel, czyli Jennifer Aniston, udało się utrzymać w orbicie zainteresowań mediów plotkarskich. Na pewno miały na to wpływ jej perypetie miłosne, w tym małżeństwa z Bradem Pittem i Justinem Theroux.
Na przestrzeni lat wielokrotnie pojawiały się pomysły dotyczące kontynuacji serialu albo nawet stworzenia pełnometrażowego filmu, ale nic z tego nie wyszło. Choć Aniston, jak sama przyznaje, byłaby bardzo szczęśliwa, gdyby doszło do kontynuacji produkcji sprzed lat, to jednak nie wszyscy z ekipy podzielają jej entuzjazm.
We wtorkowym odcinku programu Jamesa Cordena 49-letnia aktorka wyjawiła, dlaczego tak się dzieje. Celebrytka wyznała, że zarówno ona jak i Courtney Cox czy Lisa Kudrow chciałyby jeszcze raz pojawić się na planie Przyjaciół. Jak się okazało, problemem jest męska część obsady, która nie podchodzi do tego pomysłu już tak entuzjastycznie:
Dziewczyny zawsze mówiły, że chciałyby to powtórzyć, chłopcy jednak z jakiegoś powodu byli pomysłem mniej podekscytowani - wyznała zawiedziona Jennifer podczas programu.
Co ciekawe serialowy Chandler, czyli Matthew Perry jakiś czas temu szczerze opowiadał o tym, że powrót serialu to jego powracający koszmar. W jednym z wywiadów stwierdził również, że spotkanie się aktorów kultowego serialu po latach zrujnowałoby wszystko, na co pracowali. Serial zakończył się w chwale i jego zdaniem nie byłoby możliwości powtórzyć tego sukcesu, zatem nie widzi w tym sensu.
Słusznie?