Kwestia samotnego macierzyństwa budzi w Polsce kontrowersje, zwłaszcza gdy dotyka celebrytek, które uwielbiają chwalić się na prawo i lewo "idealnym życiem".
Schemat jest przeważnie podobny: wielka miłość, błyskawiczne zajście w ciążę i ewentualnie szybkie zaręczyny. Potem przez kilka miesięcy epatowanie szczęściem w mediach społecznościowych, pozowanie z ciążowym brzuszkiem i zapewnienia o wielkim uczuciu. Wkrótce potem przychodzi bolesne rozstanie, wstyd i gorzkie żale wylewane na byłego partnera. Przykładem jest ostatnia afera z Weroniką Rosati, która budzi coraz większy niesmak.
Podoba sytuacja spotkała Annę Wendzikowską, która już drugi raz została porzucona przez partnera po tym, jak urodziła mu dziecko. Tym razem zostawił ją warszawski biznesmen Jan Bazyl, oczywiście po wielu miesiącach chwalenia się ciążą i "idealnym związkiem". Dziennikarka, w przeciwieństwie do Weroniki, nie udzieliła jeszcze "szczerego wywiadu", ale być może to kwestia czasu. Póki co pozostawia pole do spekulacji na temat przyczyn rozstania z Bazylem.
Pewne światło na sprawę rzucają też anonimowi znajomi celebrytki, którzy sprzedają informacje gazetom. Jak twierdzi informator Party, kryzys dopadł parę tuż po porodzie.
Wszystko układało się pomyślnie, kiedy wspólnie podróżowali po świecie i czerpali z tego razem przyjemność. Kiedy Ania zaszła w ciążę, trzeba było zejść trochę na ziemię i wtedy ich drogi zaczęły się rozchodzić - donosi źródło.
Starsza córka celebrytki, Kornelia, bardzo przeżywa rozłąkę z byłym partnerem mamy, z którym ponoć mocno się zżyła.
Kornelka polubiła Janka, przywiązała się do niego i teraz nie rozumie, co się dzieje - dodaje informator.
Jak donosi dwutygodnik, aktualnie w opiece nad córkami pomagają Ani jej sławne koleżanki. Solidaryzuje się z nią także Weronika Rosati, która ma chyba ambicje na bycie "ikoną samotnych matek".
Zobacz też: Bazyl porzucił Wendzikowską, bo przestraszył się odpowiedzialności? "Przerosło go ojcostwo"