Kilka dni temu Edyta Górniak w rozmowie z Dzień Dobry TVN zdradziła kulisy swojego udziału w programie Agent. Choć ze względu na wyjazd diwa rozstała się z chłopakiem, z którym planowała wspólną przyszłość i adopcję dziecka, najbardziej kłopotliwe okazały się dla niej spartańskie warunki na planie programu. Doszło nawet do tego, że musiała umyć twarz mydłem i ściągnąć doczepione rzęsy, co przybliżyło ją wyglądem do "kury domowej". A wszystko to za 400 tysięcy złotych.
Po tej, nazwijmy to, niefortunnej wypowiedzi, na Edytę wylało się mnóstwo niepochlebnych komentarzy. Internauci żartowali, że sprawą powinni zająć się obrońcy praw człowieka, innym komentującym do śmiechu było mniej i zarzucali jej wprost, że jest inflantylna i pusta.
Być może ogrom krytyki, który spadł na Górniak, sprawił, że diwa postanowiła przewartościować swoje życie i udowodnić obserwatorom, że wyznaje jakieś wartości. W piątek na jej profilu na Facebooku pojawił się obszerny wpis, w którym Edyta opisuje dramat związany z poronieniem i wielokrotnie w ciągu całego tekstu odwołuje się do Boga, jednocześnie podkreślając, że przez cały czas przekładała dobro swoich fanów, producentów trasy i szefów telewizji nad swoje:
Kiedy pracuję, jestem wymagająca i samokrytyczna. Bez grama litości dla samej siebie w zakresie elementów, za które sama mogę wziąć odpowiedzialność.
Mój organizm i umysł w kilku momentach zeszłego roku domagał się głosu. Stłamsiłam to. Ważniejsi byli dla mnie producent trasy, szefowie telewizji, reżyserzy, moja publiczność, ich szczęście, ich oczyszczenie serc podczas koncertów i ich zaufanie.
Jestem odpowiedzialna i zadaniowa. Nie mogłam pozwolić sobie na żaden moment słabości. Moje serce musiało poczekać aż do teraz.
Tak, 2018 rok był abstrakcyjnie wytężony. Ale był także magiczny i pozostawił wiele, wiele dobrego. Jak maratończyk, lecz bez grama widocznego potu, chciałam dobiec do każdej mety, by móc wręczyć ludziom szczęście. Chciałam dobiec, bo obiecałam. Mój organizm nie nadążał czasem za rozpędzonym sercem.
Wasza ogromna radość z naszych spotkań wypełniła mnie ogromem piękna i wzruszeń, ale pozwoliła mi także uciec od bólu..
Kobiety, które doświadczyły poronienia, często nie rozmawiają o tym z nikim. Nie wypłakują tego bólu na głos. Zostają samotne w swojej wewnętrznej żałobie. Zostają same ze wstydem, że ich organizm nie podołał... Musimy o tym rozmawiać i wzajemnie się wspierać. Przecież tyle nas jest... (!)
Ufam mojemu stwórcy. Bezwarunkowo. Jeśli związek dwojga ludzi miał okazać się niedojrzały, bylibyśmy egoistami, chcąc dla własnego spełnienia skazać bezbronne życie na niewłaściwy dla niego dom. Pan Bóg już to wiedział, zanim zrozumieliśmy to my - czytamy.
Jak można się domyślać, ostatnie zdanie sprowadza się do szumnie komentowanego rozpadu jej związku z kierowcą rajdowym, Mateuszem Zalewskim, z którym diwa planowała dzieci.
Edyta dodała również, że udało jej się przezywciężyć trudne chwile tylko dzięki miłości fanów:
Miłość, którą dostawałam od Was po każdym koncercie, pomogła mi przejść to wszystko i wybaczyć sobie.
Wychodząc na scenę i motywując Was do szczęśliwego życia, nawet nie wiedzieliście o tym, że także Wy motywowaliście mnie. Że byliście moim parasolem ochronnym zarówno na czas utraty ciąży, jak i na czas rozstania - wyznaje.